11listopada ulicami Warszawy przemaszerowała demonstracja zorganizowana przez ONR i Młodzież Wszechpolską – skrajnie nacjonalistyczne ugrupowania, tradycjami czerpiące z faszystowskich ikon, nie ograniczając się fascynacjami do Romana Dmowskiego, a sięgając po Rudolfa Hessa czy samego Hitlera. Na demonstrację wyraziły zgodę nasze władze, a policja umożliwiła przejście pochodowi z polskimi swastykami przez Warszawę. Żeby nadać marszowi faszystów ludzką twarz zrezygnowano ze skompromitowanych ugrupowań typu Falangi i pokrewnych. Polskich nazistów poproszono o zrezygnowanie z glanów i ubranie się w garnitury. W telewizji pojawili się posłowie, którzy współpracują z Młodzieżą Wszechpolską. Zostaliśmy nakarmieni stekiem frazesów i sloganów kompletnie nie tłumaczących pozdrowień hitlerowskich popularnych w szeregach ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Demonstracja teoretycznie była zorganizowana zgodnie z prawem, a w praktyce wbrew prawu. Paradoksem jest to, że polskie władze wyraziły zgodę na przemarsz faszystów przez Warszawę – miasto, które faszyzm zniszczył. Wielu moich znajomych uważa, że nic wielkiego się nie stało, że kontrdemonstracja była bez sensu, że ludzi to nic nie interesuje. To źle, że nie interesuje i źle, że pozwalamy na tego typu manifestacje w stolicy.
Mariusz