Ciacho w Warszawie

      2 komentarze do Ciacho w Warszawie

Jedną z bolączek Warszawy są plany zagospodarowania przestrzennego. Zazwyczaj rodzą się one w iście ślimaczym tempie, a gdy już coś wyłoni się z odmętów chaosu, to okazuje się, że długi czas inkubacji niestety nie sprzyjał jakości powstałego dzieła. Rodzą się standardowe, nijakie plany, które gospodarują przestrzenią Warszawy, tak jakby była ona targiem z warzywami. Powstają więc stragany w których handluje się wszelkimi dobrami, są również budki z jedzeniem oraz pudełka biurowe. Ponieważ Warszawa to stolica, a stołeczność niesie za sobą określone pretensje, powstające budynki muszą być reprezentacyjne – dlatego buduje się je nie z blachy falistej, ale ze szkła i stali. Budki puszą się więc i nadymają glancowaną obudową, stroją dumne miny, udają, że są nadzwyczaj stylowe i odpowiadają współczesnym trendom. Ważne jest by nowe centra handlowe, biurowce, domy mieszkalne nadążały za modą. Pomysłowość w tej dziedzinie jest niewskazana. Świeżość i nietuzinkowość odpada. Najlepiej oprzeć się na uznanych standardach, tyle, że należy przykroić je do wymogów i możliwości własnego podwórka. Ekstrawagancja jest wykluczona, obowiązuje dress code, który pozbawia architekturę osobowości. Ma być „światowo”, chociaż ostateczne do powstałej całości można przypiąć jakiś swojski kwiatek, ot taką np. klamkę w formie łowickiej wycinanki albo fontannę na wewnętrznym patio w formie nosa Chopina. I mamy gotowy projekt – prawdziwe ciacho.

Całe to narzekanie stanowi wstęp do głównego tematu, którym chcę się zająć – mianowicie do nowego planu zagospodarowania warszawskiego Placu Defilad. Jest to miejsce reprezentacyjne, albo raczej w założeniach takim ma być. W ramach nadawania mu odpowiedniej rangi całkiem niedawno z placu usunięto Kupieckie Domy Towarowe, czyli wielkie, nieforemne budy bazarowe. Trwa również likwidacja pawilonów, w których mieściły się głównie jadłodajnie z kebabem. Oczyszczony plac można, a nawet należy zagospodarować. Powstają więc plany – jakie one są – proszę wrócić do napisanego przeze mnie wstępu. Miejska Pracownia Planowania Przestrzennego i Strategii Rozwoju w trudzie i znoju obmyśliła sposób okiełznania niesfornego terenu. Według przyjętej koncepcji ma być reprezentacyjnie i po wielkomiejsku. Pewnie słów „standardowo”, „poprawnie”, „nijako” nie używało się podczas pracy nad projektem. Niestety cisną się one na usta w czasie oglądania prezentowanych wizualizacji przyszłej zabudowy. Zdanie, które musieli ciągle słyszeć architekci podczas wykreślania budynków brzmi jak fanfara: zakryjcie Pałac Kultury. Zresztą opis planu nie pozostawia żadnych złudzeń, cytuję: ”Dzięki wysokości budynków i zwartej zabudowie gmach Pałacu przestanie dominować nad miastem.”. Mamy więc wieżowce, ot takie Marriotty bis, tylko bardziej powykręcane, które przytłoczyć mają swą sylwetką stojący centralnie na Placu Defilad budynek PKiN. Zakrywanie Pałacu jest chyba jedynym osiągnięciem nowego planu zagospodarowania przestrzennego. Tylko po co to robić? Dlaczego władze miasta przyjęły, że jest to dobry pomysł na tworzenie wizerunku miasta? Czy naprawdę ktoś się łudzi, że osoby zwiedzające Warszawę zapamiętają nową, niepowtarzalną zabudowę Placu Defilad. Staną osłupiałe przed kilkoma wysokościowcami i powiedzą – „O, ale ciekawe, fajne, niezwykłe. Takiego 245 m budynku nie widziałem. Co prawda bryły Marriotta są superowe i mają swój styl, ale dopiero te oszklone powierzchnie naprawdę przyciągnęły mój wzrok. Prawie tak samo zachwyca mnie ten genialny w swej prostocie i minimalizmie budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jest taki klockowaty do kwadratu. Po prostu zwala z nóg. Zresztą te pozostałe klocki też są oszałamiające. Co za szczęście, że nie widać Pałacu Kultury, przecież ten budynek to prezent od Stalina.”

Nie rozumiem czemu władze miejskie tak bardzo upierają się by zabrać Warszawie to, co w niej rozpoznawalne i zauważalne. Wiem, że początki Pałacu Kultury nie są zbyt wesołe. Na szczęście czasy się zmieniły i PKiN zaadoptowany został przez miasto i stał się jego częścią. Odwiedzający stolicę goście po prostu oglądają jej architekturę, szukają ciekawostek, miejsc, przy których mogą zrobić sobie zdjęcie. Warszawa nie ma zbyt wielu atrakcji turystycznych, a ponieważ nie tworzymy nowych, to chociaż nie pozbywajmy się tych, które istnieją. Jakoś nie wierzę, by to, co wymyśliła wokół Pałacu Kultury Pracownia Planowania Przestrzennego i Strategii Rozwoju stało się symbolem miasta.

Monika

Udostępnianie

2 thoughts on “Ciacho w Warszawie

  1. Dorota

    O rany, to naprawdę wygląda, jakby ktoś nawtykał budynków gdzie się tylko da…
    To na pewno nie jest jakiś żart?

  2. Zosia

    Na szczęście Pałac Kultury i Nauki trochę prześwituje z pomiędzy tych nowoczesnych „kominów”. Dobrze, że w porywach entuzjazmu i euforii nie zburzono go, bo jak bym sama do Was trafiła?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.