Jedwabne – stara świeża historia

      Brak komentarzy do Jedwabne – stara świeża historia
Zdjęcie z Woblink.com

„Bielsk Podlaski, Choroszcz, Czyżew, Goniądz, Grajewo, Jasionówka, Jedwabne, Kleszczele, Knyszyn, Kolno, Kuźnica, Narewka, Piątnica, Radziłów, Rajgród, Sokoły, Stawiski, Suchowola, Szczuczyn, Trzciane, Tykocin, Wasilków, Wąsocz. Wizna – powojenne akta sądowe dokumentują wystąpienia przeciw żydowskim sąsiadom w kilkudziesięciu miejscowościach w tych stronach. W wielu z nich inicjatorami i wykonawcami byli Niemcy, a Polacy przyłączali się, pomagali w doprowadzaniu Żydów na rynek, bili ich i upokarzali, czasem mordowali. Gdzie indziej to Polacy byli bezpośrednimi wykonawcami, a Niemcy występowali w roli inspiratorów i współorganizatorów.  Ale w Kolnie, Rutkach, Grajewie, Szczuczynie antyżydowskie zajścia nie były, jak się wydaje, w ogóle sprowokowane przez Niemców, tylko miały charakter oddolnych inicjatyw polskiej ludności. Takie są ustalenia Instytutu Pamięci Narodowej” – „My z Jedwabnego”, Anna Bikont, wydanie 2015.

Książka dokumentuje przebieg 4 lat pracy nad dotarciem do dokumentów i ostatnich żyjących świadków, sprawców i ofiar pogromów dokonanych w Jedwabnym i Radziłowie, opisuje prace IPN, w sprawie Jedwabnego, które zakończyły się po wydaniu książki Jana Grossa: „Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka” z 2000r., zawiera wywiady z ludźmi, cytaty, ogrom materiału zgromadzonego na 608stronach łącznie z próbą odtworzenia mapy Jedwabnego wraz opisem budynków i przypisania do nich mieszkańców wraz z wieloma wersjami opisów historii ich tyczących. Autorka zaczynając pracę od Jedwabnego, szybko odkryła, że ta historia łączy się z pogromem ludności żydowskiej w Radziłowie, do jakiego doszło trzy dni wcześniej przed pogromem w Jedwabnem. W toku prac stało się jasne, że historie łączą się ze zdarzeniami w Wąsoczu i Wiźnie. Na opisanie historii wszystkich tych miejsc nie starczyło jednak autorce sił i czasu. Brnięcie w historię dalej mogłoby spowodować, że książka ukazałaby się wiele lat później, albo wcale.

Ustalenia IPN w sprawie Jedwabnego dowiodły, że część mieszkańców Jedwabnego (również okolicznych miejscowości i Radziłowa) w nieznanej liczbie (badania pozwalają na potwierdzenie udziału w różnym wymiarze około 40 osób) 10 lipca 1941 roku dokonało mordu na około 350 mieszkańcach pochodzenia żydowskiego. Liczby 1600 ofiar przytaczanych w książce Grossa nie udało się potwierdzić, ale też faktyczna liczba ofiar nie jest znana. Rankiem grupa 40-50 mężczyzn została zmuszona do rozbicia pomnika Lenina, a następnie wyniesienia go z rynku. Mężczyźni następnie zostali zamordowani (sposobu nie udało się ustalić). Następnie do stodoły kilka godzin później zapędzono około 300 osób, nie oszczędzając kobiet i niemowląt. Stodołę podpalono i uniemożliwiono ucieczkę ofiarom. Wszystko działo się wobec trudnej do wytłumaczenia bierności innych mieszkańców Jedwabnego, którzy byli świadkami zdarzenia. Tyle ustalenia IPN.

Autorka opisuje wydarzenia widziane oczami sprawców, ofiar, świadków oraz badaczy. Opisuje przypadki, których nie ma w ustaleniach IPN. Ale to nie wszystko, Bikont jest świadkiem fałszowania historii współcześnie przez ludność Jedwabnego, władze, polityków i kościół. Jednocześnie pokazuje też heroiczną postawę Polaków, którzy ryzykując życiem ratowali Żydów przed pogromem i ukrywali po pogromie. Bo na pogromie 10 lipca się nie skończyło i niewygodnych świadków mordowano również do końca wojny i po jej zakończeniu.  Do tej pory ludzie boją się mówić, a ci, którzy podczas pisania książki zgodzili się na ujawnienie sekretów, czy choćby byli przychylni zorganizowaniu obchodów poświęconych mordowi, często musieli wyjechać z naszego kraju w obawie o swój los. Nie ominęło to burmistrza Jedwabnego Krzysztofa Godlewskiego, który obecnie mieszka w USA. Z okazji książki wylał się szeroką falą polski antysemityzm w najgorszym wydaniu. Wielu osobom nie zależy na dotarciu do niewygodnej prawdy, bo to mogłoby spowodować roszczenia ze strony potomków pomordowanych i również dotknęłoby legendy żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, których zrehabilitowano i wyniesiono do rangi bohaterów, nie mówiąc o tym, że wyroki dostali nie za działalność partyzancką, a za udział w pogromie, gwałtach i za zajęcie majątku pomordowanych (gdzie teraz żyją potomkowie morderców). Niesamowicie przykry jest brak empatii. Czy pomordowanym nie należy się chociaż pamięć? To byli obywatele Polski. A nawet, jak by nie byli….

Jeśli słyszycie, że na Polskę jest nagonka, że mamy najwięcej Sprawiedliwych Wśród Narodów, że Żydzi przejmowali Polskę i jej majątek, że są „w sprawie Jedwabnego też inne ustalenia niż IPNu”, że Żydzi współpracowali z komunistami, że przez nich Polaków skazywano na zsyłkę, to przeczytajcie proszę książkę Anny Bikont. Nie pokazując swoich zbrodni naród zakłamuje historię. Bez tego nie ma pamięci, nie ma oczyszczenia, nie ma woli do zmiany i nie ma nadziei. Książkę szczerze polecam wszystkim. Bikont nie jest może tak wprawna w pisaniu, jak Hanna Krall, ale to zupełnie nie umniejsza wartości jej pracy.

Mariusz

Udostępnianie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.