Motocykle

artykuł powstał w roku 2010

Motocykle fascynowały mnie od dziecka. Z zazdrością patrzyłem posiadaczy pierwszych motorynek, a potem Simsonów, które za czasów mojej szkoły podstawowej jeździły po warszawskich osiedlach. Potem w szkole średniej pojawiła się lawina MZ 250, z pięknymi, jak na ówczesne czasy, hamulcami tarczowymi na przednim kole. Czy ktoś te motocykle z Was pamięta? 😉

Sam w życiu nie prowadziłem żadnego motocykla a jako pasażer dane było mi jechać trzy razy. O dwóch powiem od razu-pierwszy raz było to 40km/h na wąskich uliczkach ursynowskich na motorynce. Niewiele z tego pamiętam poza tym, że z całych sił usiłowałem nie spaść. Druga przejażdżka była oczywiście na mojej ukochanej MZ 250. Szczegóły tej przejażdżki zachowam dla siebie. Potem wsiadłem do samochodu…. i tak zostało na wiele lat.

W 2008 roku moja Monika powiedziała, że jeśli tak bardzo chcę, to mogę spróbować się przymierzyć do jakiegoś motocykla. Po trzech dniach szukania na Allegro, znaliśmy już typ motocykla, niedługo potem kupiliśmy piękną maszynę i tak zaczęła się nasza przygoda. Poniżej zamierzam opisać własne doświadczenia, które mogą pomóc innym żółtodziobom uniknąć moich błędów i łagodnie zarazić się wirusem, który jest kompletnie nie do wyleczenia. Od razu powiem – nie jestem żadnym znawcą tematu, to są moje prywatne opinie, sami oceńcie na ile dla Was przydatne. Jeśli jest wśród Was osoba, która mogłaby coś dodać w temacie, bardzo proszę o kontakt (kontakt  jest widoczny w zakładce kontakt na stronie głównej).

Główne typy motocykli, czyli co wybrać.

Zanim kupicie cokolwiek poczytajcie, popytajcie. Jak to zrobicie jeszcze raz poczytajcie i popytajcie. Zasadniczo trzeba się zastanowić do czego potrzebny nam jest motocykl: turystyka, jazda w terenie, komunikacja w mieście, jazda sportowa… Podziałów na typy motocykli jest wiele ja się przedstawię taki, który znam:

motocykle sportowe – ścigacze (pot. szlifierki, sokowirówki) – najszybsza grupa motocykli, w których rozwiązania sprawdzone wcześniej na torze wyścigowym trafiają bezpośrednio do seryjnej produkcji (ogromne moce silników sięgające 200KM, prędkość maksymalna powyżej 300km/h, ogromne przyspieszenia 3s do 100km/h). Ułożenie ciała motocyklisty – ciało pochylone do przodu nisko nad bakiem, nogi cofnięte do tyłu, motocyklista skulony – wszystko po to, żeby ograniczyć opory powietrza. Koła o niewielkim rozstawie – motocykle takie wchodzą rewelacyjnie w zakręty, gorzej zachowują się za to na prostej. Zdecydowanie nie dla początkujących motocyklistów i moim zdaniem-motocykle na tory wyścigowe a nie do miasta. Na długie trasy się nie nadają (niewygodna pozycja, brak miejsca na bagaż). Nie moja bajka. Chociaż podziwiam ludzi, którzy panują nad tymi smokami.

chopper/cruiser – właściwie są to dwa typy motocykli, ale często wrzucane są do jednego worka. Moda na choppery pojawiła się po filmie „Easy Rider”. Choppery były i są produkowane przez legendarną firmę Harley-Davidson i znalazły naśladowców wśród wielu producentów motocykli z całego świata (dlatego często jeśli cokolwiek przypomina choppera lub cruisera najczęściej jest chrzczone przez niewtajemniczonych jako Harley). Cechą charakterystyczną chopperów jest bardzo wysunięte do przodu przednie koło, nisko umieszczone siodło kierowcy, silnik widlasty, szeroka opona z tyłu i ogromne ilości chromu na wszystkich możliwych częściach motocykla. Pozycja motocyklisty jest wyprostowana, nogi są szeroko rozstawione i wysunięte na podnóżkach do przodu. Taka pozycja pozornie jest bardzo wygodna – dlaczego pozornie? Spróbujcie tak pojechać w długą trasę-wszystkie wstrząsy idą dokładnie w kręgosłup w odcinek lędźwiowy. Cruisery – czyli inaczej krążowniki pochodzą od chopperów, ale są od nich większe, cięższe, mają więcej blach, różnego rodzaju ozdób. Przednie koło jest mniej wysunięte do przodu. Właściciele chopperów porównują swoje motocykle do młodych ładnych dziewczyn, a cruisery do starych bab, uważając że cruisery są ociężałe (aj, jak czasem to wcale nie jest prawda…), przeładowane i mają masę niepotrzebnego żelastwa, szyb, osłon etc. Właścicieli obu typów motocykli łączy podejście do motocykla, który jest traktowany jak coś więcej niż tylko zwykły pojazd komunikacyjny. Choppery i cruisery są sposobem na życie, właściciele tychże często zrzeszają się w klubach i zrzeszeniach. Warto zaznaczyć, że są to chyba najbardziej podatne motocykle na wszelkiego rodzaju przeróbki i tworzenie tzw customów – czyli niepowtarzalnych motocykli, które nawet jeśli nie są piękne i tak pozostają w pamięci. Motocykle z tej grupy wspaniale jeżdżą po prostej, prawdziwym wyzwaniem są zakręty. Moim zdaniem motocykle zupełnie nie na polskie drogi (szerokie opony wciągane są do kolein i naprawdę z tego ciężko wyjechać). Jeśli przeżyjecie ból kręgosłupa, to są to wspaniałe motocykle na długie trasy. W mieście sprawdzają się średnio ze względu na dużą szerokość. Po jakimś czasie udaje się jednak również jeździć między pasami. Motocykle również raczej nie dla początkujących. A jak wyszło w moim przypadku… pewnie się domyślacie 🙂

enduro – inaczej zwane „off-road” przeznaczone do poruszania się po bezdrożach, dróżkach szutrowych. Motocykle o niskiej masie, wysokim skoku zawieszenia i terenowym bieżniku. Silniki o niewielkiej pojemności. Enduro spopularyzowało się dzięki sukcesom w rajdach Paryż-Dakar. Pozycja motocyklisty – najczęściej motocyklista stoi na podnóżkach (jest to technika umożliwiająca zapanowanie nad motocyklem w trudnych warunkach – sprawdza się też na innych typach motocykli). „Prawdziwe” enduro nie jest przeznaczone do rejestracji i do poruszania się po drogach publicznych. Niemniej są też wersje szosowe takich motocykli, z kierunkowskazami, lusterkami i wszystkim co pozwala na rejestrację maszyny. Jazda na enduro jest nieocenionym doświadczeniem, można nauczyć się zachowania podczas uślizgów kół, upadków z motocykla. Ponoć wspaniały element treningowy dla każdego motocyklisty niezależnie od preferowanego typu motocykla i stopnia zaawansowania. Coś czego muszę dopiero doświadczyć. Czyli jak sami widzicie – wspaniała sprawa do jazdy po terenach niedostępnych dla „zwykłych” motocykli. Daje możliwość poskakania przy wylatywaniu ze wzniesień, poślizgania się, turystyki. Najczęściej taki motocykl jedzie na lawecie do miejsca docelowego i tam dopiero pokazuje co potrafi. Na miasto….. wersja szosowa 🙂 To co mnie od tych motocykli odstrasza to wygląd. Są piekielnie brzydkie. Błagam o wybaczenie miłośników tychże.

naked – motocykle klasyczne, gołe. Najbardziej uniwersalne z motocykli. Motocykle pozbawione owiewek, z wyeksponowanym silnikiem, pękatym zbiornikiem paliwa. Przypominają stare motocykle, mimo nowoczesnych rozwiązań. Nakedy nie mają konkretnego przeznaczenia, więc faktycznie mogą być wykorzystywane w przeróżny sposób. Wspaniałe motocykle do nauki (ale tutaj uwaga zaczynamy od niskich mocy silnika), wspaniale nadają się do miasta (lepiej sprawdzą się już tylko skutery), można wybrać się nimi również w trasę. Pozycja motocyklisty – wygodna i optymalna. Nie wiem dokładnie jak ją opisać, ale dzięki temu, że nogi nie są wysunięte na podnóżkach ani do przodu, ani do tyłu, wszystkie wstrząsy przechodzą przez nogi. To co dociera do kręgosłupa jest już do strawienia. Nie są to na pewno motocykle na pokaz, nie mają niepotrzebnych elementów. Słowem esencja. W moim odczuciu wspaniałe motocykle do miasta. Wspaniale skręcają i trzymają się na prostej.

motocykle turystyczne – jeden z najmłodszych typów motocykli przeznaczony do turystyki długodystansowej. Sztandarowym (moja subiektywna opinia) motocyklem turystycznym jest Honda Goldwing (pot. jeżdżący kredens). Motocykl wyposażony jest w masę owiewek, seryjnych kufrów, siedzenia przypominają prawdziwe fotele. Motocykle tego typu mają bardzo wiele udoskonaleń – ciepły nawiew, radio CB, intercom umożliwiający rozmowę między kierowcą i pasażerem, GPS, podgrzewane manetki (dla niewtajemniczonych-rączki od kierownicy), radio z kompletem głośników. Są oczywiście też modele nieco odchudzone (cena), ale trend pozostaje ten sam. Ma to być motocykl na długą trasę. Motocykle ciężkie, duże, o dużych mocach silnika. Pozycja kierowcy podobnie jak w nakedzie optymalna. Przez gabaryty nie jest to dobre rozwiązanie na poruszanie się po mieście. Podobnie kiepsko sprawdza się w terenie. Turystyki z racji osiągów i masy nie są motocyklami dla początkujących motocyklistów. Jest to moje marzenie na przyszłość. Muszę do tego dojrzeć, także finansowo.

skutery (pot. odkurzacze) – przez wielu motocyklistów nie są uznawane za motocykle. Są to małe motocykle (aj, ale kłamię-spójrzcie na Suzuki Burgmana….), wspaniałe do poruszania się po mieście. Cechą charakterystyczną skuterów są mniejsze koła niż w motocyklach i tzw przekrok czyli przestrzeń pomiędzy kolumną kierownicy a siedziskiem, osłona na nogi i silnik umieszczony blisko tylnego koła. Skutery wyposażone są zazwyczaj w automatyczne skrzynie biegów. Ponieważ nie miałem okazji nigdy rozmawiać z użytkownikami skuterów, ani też czytać literatury na ten temat, więc poprzestanę na tym co napisałem 🙂

Jak widzicie możliwości jest kilka. Fanatycy motocykli mają ich kilka np. naked + enduro, albo turystyk + cruiser…. Z racji cen motocykli jednak trzeba być naprawdę dobrze sytuowanym, żeby sobie pozwolić na kilka maszyn (koszty ubezpieczeń, konserwacji, przechowywania i oczywiście samych maszyn). Zwykły zjadacz chleba musi wybrać sobie maszynę, która najlepiej będzie pasowała do jego oczekiwań.

Nim kupicie motocykl….

Najpierw narobiłem Wam smaku, ale kolejność na drodze zarażania się motocyklowym wirusem powinna być inna. Nie najpierw motocykl, a potem rewolucja, tylko najpierw rewolucja, a potem motocykl. Ja zrobiłem na odwrót, ale miałem więcej szczęścia niż rozumu. Co rozumiem przez rewolucję? Ano nim kupię, muszę wiedzieć kilka rzeczy. Zapraszam do lektury poniżej.

Prawo jazdy kat A i jazdy doszkalające

Przede wszystkim jestem zdecydowanym przeciwnikiem jeżdżenia po drogach publicznych bez prawa jazdy. Nie wątpię, że wiele z osób jeżdżących bez prawa jazdy ma umiejętności o jakich mnie się nie śni, ale tak samo widać, że ze względu na powszechne przyzwolenie społeczne na jazdę bez prawa jazdy na motocykl wsiadają ludzie, którzy stanowią zagrożenie dla innych (nie wierzę, że nie słyszeliście nigdy motocyklistach ginących na drogach szczególnie w pierwszym i drugim sezonie jazdy). Dlatego zdecydowanie najpierw prawo jazdy, potem jazda po ulicach. Tym bardziej, że zdanie prawa jazdy na kategorię A naprawdę nie jest trudne w porównaniu do kategorii B (samochody). Dla tych z Was, którzy nie mają doświadczenia w jeździe samochodem proponuję jednak, żeby zacząć od samochodu i po kilku latach, jak nabierzecie wprawy, spróbujcie z motocyklem. Skutki błędów, które popełnicie w samochodzie wybaczone Wam będą (albo może zminimalizowane??) przez blachy, które macie wokół siebie. A i tak możecie się zabić. W motocyklu nic Was nie chroni. Nie bez znaczenia jest też okres „szaleństwa” za kierownicą pojazdu jaki przeżywa się zależnie od osobowości. Bezpieczniej będzie jeśli ten czas przejeździcie w samochodzie. Sam miałem kilka stłuczek, skasowałem jeden samochód w zderzeniu czołowym, wiele razy straciłem panowanie za kierownicą. Uwierzcie mi nie jestem wyjątkiem. Zrobiłem kilkaset tysięcy km w samochodzie jako przedstawiciel handlowy (nie jest to żaden wyczyn, są ludzie, którzy wykręcają ponad milion kilometrów i nie mówię o kierowcach taksówek). To czego doświadczyłem na własnej skórze i to co zobaczyłem-bezcenne. Wiem jedno – chcę żyć. I tego też Wam życzę. Więc – najpierw nauka.

Bardzo ważną sprawą jest wybór ośrodka szkoleniowego. Wg mojej wiedzy jest tragicznie. Zdecydowana większość szkół nie ma specjalnego programu nauczania dla motocyklistów. Instruktorzy dobrze jak sami umieją jeździć na motocyklu, ale to wciąż jest za mało. Teorii uczycie się z kandydatami na kategorię B. I przepraszam, ale to jest strata czasu, ponieważ motocykl jest pojazdem dużo trudniejszym w prowadzeniu i wymaga fachowej wiedzy również z innego zakresu (zapytajcie się kierowcy samochodu co to jest przeciwskręt…). Jazdy na placu manewrowym i po mieście prowadzone są bez pomysłu, bez zaangażowania, bez programu- szkoda czasu, nabieracie złych nawyków, a ośrodki nabijają tylko kieszenie. Jeśli mieszkacie w Warszawie – www.pro-motor.pl. Nie mam interesu w reklamowaniu szkół i wszelkie podane przeze mnie linki wynikają z własnych poszukiwań. (UWAGA! po 10 latach zajrzałem do tego artykułu – Promotora już tak nie polecam: Pro-motor – sekta ). Po zdaniu prawa jazdy miałem problemy (ciekawe dlaczego) w opanowaniu swojego cruisera, dlatego poszedłem na trzy jazdy doszkalające. Z czystym sumieniem powiem, że te jazdy prawdopodobnie uratowały mi życie! Oczywiście możecie znaleźć inne dobre szkoły. Z tego co wiem Pro-Motor w Polsce jest najlepszą szkołą i na jazdy doszkalające przyjeżdżają do Warszawy ludzie z całej Polski. A to o czymś świadczy. Przy okazji – zachęcam stare lisy do wypróbowaniu swoich sił właśnie na takich szkoleniach. Może się okazać, że dużo przed Wami. Kurs doszkalający składa się z części teoretycznej i części praktycznej. Na teorii dowiedziałem rzeczy bezcennych, a jazdy praktyczne udowodniły mi, że nie wiedziałem nawet że nie umiem prawidłowo siedzieć na motocyklu!

Literatura

No dobra zapisaliście się już do dobrej szkoły motocyklowej, zaczęliście kurs. Nie spoczywajcie na laurach. Najprawdopodobniej część informacji z kursu gdzieś Wam uleci, a z drugiej strony nie sposób przekazać ogromu wiedzy podczas nawet kilkudziesięciu godzin. Niech to nie brzmi jak slogan, ale Wasze życie zależy od Waszej wiedzy. Motocykle są naprawdę niebezpieczne! Poza milionem innych książek – koniecznie musicie przeczytać „Motocyklistę doskonałego” Davida Hougha. Nie wsiadajcie na motocykl póki nie wiecie co to jest zjawisko przeciwskrętu!!

Fora internetowe

Fora internetowe, grupy dyskusyjne są dobrym źródłem informacji. Niemniej jeśli kompletnie nie macie wiedzy w temacie, nie jest to idealne rozwiązanie, ponieważ wielu ludzi w dobrej wierze podając informacje-podaje je albo nieprawdziwe, albo będą one przez Was źle zrozumiane. Wielu motocyklistów np. poleca jazdę w dzień na światłach drogowych (potocznie długich), ponieważ motocykl jest wtedy lepiej widoczny. I niestety nie ma zgody co do jednej sprawdzonej teorii na ten temat. Jazda na długich światłach powoduje to, że oczywiście jesteście widoczni, ale jako kula światła i ciężko tak naprawdę ocenić jest odległość od Was, Waszą realną pozycję. Oślepiacie. Samemu trudno ocenić, która teoria jest prawdziwa. Sam wiele nauczyłem się z forów internetowych, ale i kilka błędów popełniałem dzięki informacjom uzyskanym od internautów. Jeśli macie dylemat dobrze jest poszukać odpowiedzi na kilka sposobów nim zdecydujecie się zaufać odpowiedzi.

Ubranie

Jeśli naprawdę chcecie zakupić motocykl to już przed warto kupić ubranie. Chodzi o Wasze życie i zdrowie i nie przesadzam. Spadliście kiedyś z roweru na beton przy prędkości powiedzmy 30km/h? Jak wyglądały Wasze kolana i łokcie? A to był tylko rower. Teraz użyjcie wyobraźni co byłoby gdyby to był motocykl, prędkość była by 3-4krotnie wyższa? Dzięki zabezpieczeniom, kaskowi i odpowiednim ciuchom jesteście w stanie taki upadek przeżyć!

Kask – nie kupujcie kasków tanich i co gorsza bez atestów!. Stety czy niestety w większości przypadków jest tak, że im droższy kask tym lepszy. Zasadniczo kaski można podzielić na kaski integralne – czyli kask w jednym kawałku z częścią chroniącą szczękę, kaski szczękowe – z podnoszoną częścią szczękową (bardzo dobra opcja dla osób noszących okulary-można taki kask zdjąć i włożyć bez zdejmowania okularów) i kaski bezszczękowe – najczęściej twarz jest odkryta i tu zależnie od opcji jest szyba chroniąca od wiatru przed twarzą, lub jej nie ma. Opinie są różne – moja jest taka – chcecie żyć nie kupujcie kasków odkrytych, bez części szczękowej. Jeśli macie możliwość pooglądania jak wyglądają kaski po wypadkach, to polecam. Wiele z nich ma pościerane do zera części szczękowe. Kaski odkryte może są bardziej twarzowe, niektórym posiadaczom szczególnie chopperów i cruiserów świetnie pasują do budowania image, ale funkcją kasku jest przede wszystkim ochrona naszej czaszki. Całej czaszki. Dla amatorów jazdy bez kasków – poza niebezpieczeństwem jeździć tak się długo nie da – uderzenie większego owada w gałkę oczną spowoduje najprawdopodobniej wypadek, przy większych prędkościach również będzie Wam ciężko oddychać i … załóżcie kask, bo jazda bez to głupota.

Ubrania – ubrania mają w zależności od wersji protektory, mogą być nieprzemakalne, mogą „oddychać”. Wszystko aby jazda była jak najbardziej komfortowa i bezpieczna. Nie oszczędzajcie na ubraniu. Szkoda kości, mięśni, ścięgien i takich tam. Od dawna panuje dyskusja co było pierwsze jajko czy kura. I podobnie trwa dyskusja między zwolennikami ubrań skórzanych i tekstylnych. Co jest lepsze masło czy margaryna (akurat tutaj jako chemik mam swoje zdanie-zdecydowanie masło ;-)? Z ubraniami również mam, dlatego przepraszam-obiektywny nie będę. Ubrania skórzane są niewątpliwie piękne, budzą pożądanie. Z praktycznego punktu widzenia mają jeszcze jedną zaletę-jeśli przeszorujecie ubraniem skórzanym po betonie, to jest wysoce prawdopodobne, że ubranie się nie przerwie i będzie można w nim jeździć dalej (tekstylia po upadku przy większej prędkości są do wymiany). Dlaczego jestem za tekstyliami? Bo ubrania są lżejsze, wygodniejsze, bo jeśli mają membranę to nie przesiąkają przez około 2 godziny solidnego deszczu (a skóra nasiąka wodą i robi się ciężka, w rezultacie bez dodatkowej osłony przeciwdeszczowej będziecie mokrzy), bo bezsprzecznie lepiej nadają się na zmienne warunki pogodowe i długie trasy. Jako kontrargument podaje się często, że motocykliści sportowi jeżdżą w skórach z racji wytrzymałości skór. Wybór należy do Was – jeśli jeździcie w mieście np. i na krótkich odcinkach możecie się polansować i jeździć w skórach. Tekstylia są bardziej uniwersalne. Jeśli się decydujecie na ubranie – polecam dłuższe kurtki zachodzące nieco na pupę, lepiej to chroni od wiatru. I nie rezygnujcie z kupna spodni!!!!!!!! Wasze kolana podziękują Wam na starość. Nie zapomnijcie też kupić sobie pasa nerkowego – poza tym, że chroni od wiatru, usztywnia kręgosłup, i na wypadek upadku macie dodatkowa ochronę. Pod szyję proponuję kupić jakiś windstopper – nazwijmy go sobie wiatrochronem. Będą Wam jeszcze potrzebne rękawice i buty (motocyklowe – specjalnie do tego skonstruowane, z protektorami i najlepiej z membraną). Znowuż ani na jednym ani na drugim nie warto oszczędzać. W sklepach na pewno dobrze doradzą Wam co kupić. Może jeszcze dodam, że z racji zmiennych warunków pogodowych warto kupować ubranie, z którego można wypiąć membranę i ocieplenie. Przy temperaturze 35stopni C w miejskim korku w pełnym rynsztunku upieczecie się w kilka minut. Przeżyłem kiedyś taką jazdę, kiedy zapomniałem wypiąć ocieplenia i utknąłem w totalnym korku na godzinę. Pot zalewał mi oczy, organizm się raz dwa sześć odwadnia i tracicie zdolność do prawidłowej oceny sytuacji. Trzeba myśleć…

Odblaski – większość świeżych adeptów sztuki jazdy motocyklowej marzy o czarnym motocyklu, czarnej skórze i czarnym kasku. Przyznaję też marzyłem o takim wydaniu jazdy motocyklowej, ale szybko się przekonałem – przede wszystkim bezpieczeństwo. Nie wygląda to rewelacyjnie, ale niestety trzeba zaopatrzyć się w jak największą ilość odblasków. Kurtki i spodnie motocyklowe a nawet buty mają teraz standardowo montowane elementy odblaskowe. Jeśli jeździcie w mieście warto mieć coś jaskrawego na sobie. W tej chwili sam jeżdżę w jaskrawo żółtej kamizelce, dzięki której często brany jestem z daleka za policję. I bardzo dobrze!!! Możecie też zakupić sobie całkiem nieźle wyglądające szelki odblaskowe-są widoczne z daleka. Zapamiętajcie im jesteście lepiej widoczni tym większa szansa na przeżycie. Warto zapamiętać dwie rzeczy- w chwili założenia kasku na głowę zakładacie czapkę niewidkę. Od Was zależy czy zrzucicie czar bycia niewidzialnymi czy nie. Druga rzecz – jedźcie tak, jak by każdy na drodze mógł Was zabić. Błąd na motocyklu kończy się często kalectwem, albo śmiercią. Niekoniecznie Wasz błąd…

Miejsce do trzymania motocykla

Nie zapomnijcie pomyśleć o garażu zanim kupicie motocykl. Inaczej będzie to prawdziwa jazda bez trzymanki. Wiem coś o tym. Ci z Was, którzy szczęśliwie nie mieszkają w blokowiskach i mają miejsce w garażu, szczególnie ogrzewanym, mogą spać spokojnie. Natomiast reszta, ma nie lada orzech do zgryzienia, szczególnie jeśli mieszkacie w dużym mieście. Zdecydowanie starajcie się znaleźć garaż. Trzymanie motocykla na parkingu strzeżonym pod chmurką ma wiele wad. Raz – warunki atmosferyczne (konieczny pokrowiec na motocykl), ale dwa – mimo że motocykle są strzeżone, zdarza się, że część motocykla znika. Szczególnie kiedy motocykl stoi blisko ogrodzenia. Odpowiedzialność firm parkingowych jest praktycznie żadna, ale co gorsza może się zdarzyć, że wsiądziecie na motocykl i pozornie jest to ten sam motocykl, który zostawiliście. Jeśli amator jakiś części próbował się do motocykla dobrać i np. został spłoszony, może się zdarzyć, że pozostawi Wam masę niedokręconego żelastwa (taki przypadek miała moja koleżanka na praskim parkingu strzeżonym). I wtedy, jak dojedziecie szczęśliwie, to będzie cud. Sposobów na znalezienie garażu jest kilka: fora internetowe (często w jednym garażu upchanych jest kilka motocykli), gazety, kupno garażu. Nie zapominajcie też o przetargach na miejsca garażowe organizowane przez urzędy miast! Najlepiej jeśli garaż ma ogrzewanie, wodę i światło… Szczególnie przydatne to jest zimą 🙂

Jak znaleźć swój motocykl?

Macie już załatwiony garaż, zrobiliście prawo jazdy, wczytaliście się w literaturę, znacie podstawy teorii dynamiki jazdy na motocyklu. Przede wszystkim wiecie jakiego typu motocykl Was interesuje (acha – źle jest widziane mówienie motor, motor to jest silnik). No więc pierwsze pytanie nowy, czy używany. Jeśli Was stać – to wiadomo – nowy. Jeśli nie, to nie ma się co łamać – trzeba znaleźć używany. Ważne jest to, że musicie przede wszystkim umieć opanować emocje. Motocykle są piękne i nim się obejrzycie, kupicie pierwszy napotkany egzemplarz. Obejrzyjcie kilka, kilkanaście. Idealna sytuacja jeśli macie zaprzyjaźnionego mechanika motocyklowego. Wtedy to jest bajka. Jeśli nie, warto zapytać się o o trzy rzeczy sprzedawcę: 1. książeczkę serwisową motocykla (która tak naprawdę o niczym jeszcze nie świadczy, bo wielu motocyklistów umie serwisować lepiej swoje maszyny niż to robią ASO), 2. numer VIN motocykla, rozkodować można taki numer tutaj https://www.autobaza.pl/ lub w ASO, 3. zapytać się czy jest możliwość przed zakupem sprawdzenia motocykla w ASO, lub u wybranego mechanika. Niestety najczęściej po takich pytaniach sprzedawcy tracą chęć do dalszej rozmowy. Zastanówcie się czy na pewno chcecie sprowadzać motocykl z Wielkiej Brytanii. Ceny często są atrakcyjne, tylko nikt nie mówi, że klimat na wyspach jest bardzo wilgotny, co ma niebagatelny wpływ na bebechy naszej maszyny. Tak czy owak, warto pojazd sprawdzić przed i nie płakać po.

Jako przykład powiem Wam, jak ja znalazłem swój motocykl. Na Allegro wybrałem typ motocykla, zakochałem się w Suzuki Marauder. Na stronie www Suzuki sprawdziłem, że takie motocykle wyszły już z produkcji, ale zobaczyłem, że są inne bardzo ładne cruisery – Intrudery. Zorientowałem się jak to wygląda cenowo i przeżyłem szok. Zacząłem szukać używanych Intruderów i okazało się, że cenowo używane maszyny nie różnią się wiele od nowych. Co było nie tak? Ano cena nowego motocykla była podana za motocykl goły tj bez szyby przedniej (kwestia gustu, dla jednych szyba psuje linię motocykla, dla drugich nie, prawda jest taka, że szyba chroni Was od wiatru), bez sakw (nienawidzę sakw, źle mi się kojarzą, ale na trasę gdzieś muszę upakować rzeczy, a zamontowanie stalowych, lakierowanych kufrów to są gigantyczne pieniądze, szczególnie jeśli się jeszcze wywrócicie… sakwy skórzane wywrotkę przeżyją), bez oparcia dla pasażera, bez dodatkowych świateł (w przypadku motocykli przydatna sprawa), bez gmoli (bardzo użyteczna sprawa przy ciężkich motocyklach – to są rury, które w razie wywrotki chronią Wasze nogi przed zgnieceniem a silnik przed remontem) itd., itd., itd. Oczywiście dodatki to kwestia też typu motocykla (cruisery kochają być ubierane – choć… to znowuż kwestia gustu). Suma sumarum, jak zobaczycie, ile kosztują dodatki, zrozumiecie dlaczego używane ubrane motocykle kosztują tyle samo, albo nawet więcej, niż nowe motocykle, tyle, że gołe. Zbrojny już w tą wiedzę zapisałem się na forum motocyklowe, które polecam miłośnikom Intruderów: forum.intruderpolska.pl. A następnie znalazłem klub (o klubach jeszcze będzie, bo to ważny temat) Suzuki Cruiser Club. Skontaktowałem się z SCC i pomogli mi znaleźć pewny, nieuszkodzony motocykl. Oczywiście dróg możecie znaleźć tysiące. Ja pokazałem tylko przykład, jak można całkiem dobrze wybrać używany jednoślad z pewnego źródła.

Dodam jeszcze jedną rzecz dla mnie akurat bardzo istotną-jeśli Was stać – zdecydowanie polecam motocykle z wałem Kardana. Takie rozwiązanie jest praktycznie bezobsługowe. Napęd łańcuchowy wymaga smarowania i naciągania łańcucha. Napęd pasowy jest nieco lepszy od łańcuchowego, ale wciąż musicie do niego zaglądać. Jeśli nie trzeba, to po co? 🙂 W wielu motocyklach nie ma wałów Kardana z różnych przyczyn. Wtedy trzeba pokochać łańcuch – on też ma swój urok – niepowtarzalny dźwięk na trasie.

Następna sprawa – jeśli macie możliwość zakupienia motocykla z systemem ABS, to zdecydowanie to zróbcie. Jest to coś, czego w Intruderze mi bardzo brakuje. A uślizg pierwszego koła zazwyczaj kończy się na ziemi.

Ubezpieczenia – ratunku!

Ubezpieczenia OC motocykli są relatywnie tanie w porównaniu do OC samochodów. Jednak AC Was kompletnie położy na łopatki. Z racji tego, że ubezpieczyciele byli naciągani na odszkodowania przez młodych motocyklistów, bardzo podnieśli stawki i wielu z nich w ogóle nie ubezpiecza motocykli (mówimy o AC). Mało tego, ubezpieczyciele wymagają dodatkowych zabezpieczeń w motocyklu, co często niestety wiąże się z koniecznością zainstalowania alarmu w motocyklu. A piszę niestety, bo to są dodatkowe koszty, a w razie awarii alarmu po prostu utkniecie w trasie np. na środku serpentynki w górach. Jeśli motocykl waży 300kg to macie problem. Mój alarm spisuje się bardzo dobrze, ale wiem, że wiele osób narzeka. Z chęcią podam namiary na osobę zakładającą alarmy.

Jeśli ktoś zna tanie i dobre ubezpieczenie AC dla motocykli to bardzo proszę o cynk. Nie tylko ja będę wdzięczny.

Pokrowiec na motocykl.

Jeśli chcecie jeździć w trasy, albo musicie gdzieś zostawić motocykl, to zdecydowanie polecam zakup pokrowca na maszynę. Raz ochroni motocykl przed deszczem, ale dwa – uchroni motocykl przed kradzieżą albo gapiami, którzy uwielbiają siadać na cudzych maszynach i kręcić bez pojęcia czym tylko się da. Na pokrowiec po prostu ciężko wejść 🙂 Warto też kupić pokrowiec z materiału odpornego na wysokie temperatury (rury wydechowe). Ja dzięki mojej Monice znalazłem bardzo fajny pokrowiec, który wytrzymuje 200stopni C, a i tak potrafi mi się kapkę zesmażyć na rurach. Warto odczekać kilka minut i dopiero potem włożyć pokrowiec.

Kupiliście motocykl i co dalej?

Przede wszystkim należy dużo jeździć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Jest wielu przeciwników jazdy motocyklem w mieście i faktycznie lepiej zacząć uczyć się jeździć, tam gdzie ruchu nie ma. Jeśli nie panujecie nad Waszą maszyną zdecydowanie warto pojechać na jakiś plac (np. przed supermarketem) i tam pokręcić kapkę ósemki, poćwiczyć hamowanie awaryjne. Inaczej okaże się np., że nie dacie rady wyhamować z okazji światła czerwonego… Poza tym, powtórzę raz jeszcze-warto wybrać się do fachowców, którzy wytkną Wam Wasze błędy. Mnie to strasznie wkurza, ale swoją złość staram się natychmiast spożytkować na ćwiczenie. Efekty przyjdą na pewno.

Motocykliści dzielą się na tych, co leżeli i tych co będą leżeli. Tyle w temacie wywrotek na motocyklu. Ja swoją pierwszą i jak na razie jedyną wywrotkę zaliczyłem w styczniu w temperaturze bliskiej zera stopni, przy zerowych umiejętnościach hamowania cruiserem.

Motocyklowe savoir-vivre

Motocykliści na drodze pozdrawiają się. Możecie na początku być zaskoczeni. Niemniej warto od samego początku wiedzieć i kultywować tą zacną tradycję. Pozdrawiać można w różny sposób, przez uniesienie ręki, przez skinięcie głową, przez uniesienie nogi-jeśli ręce bezwzględnie akurat muszą pozostać na kierownicy. Jeśli ktoś Was nie pozdrowił to znaczy, że – Was nie zauważył, nie mógł machnąć ręką, Wy nie zauważyliście pozdrowienia, bądź jest świeżym motocyklistą. Bądźmy wyrozumiali dla nowych!! Pomagamy sobie na drodze i w trudnych sytuacjach. I bardzo ważne – ludzie bez względu na narodowość, kolor skóry, wyznanie, posiadany pojazd (samochody) są takimi samymi ludźmi jak my. Niepokojące jest zupełnie niepotrzebne zwiększanie napięcia między motocyklistami i kierowcami samochodów. Kierowcy samochodów w 90% podchodzą do motocykli bardzo życzliwie. Opinie na ten temat są podzielone, niemniej pamiętajmy – bardzo ważne jest kreowanie pozytywnego wizerunku motocyklisty. To w przyszłości może uratować nam życie! Nie wojujmy, ustąpmy. Nie jestem święty, więc apel kieruję tez do samego siebie.

Jeżdżenie w miastach między pasami ruchu– wg mojej wiedzy jest niedozwolone, ale są inne opinie. Wiadomo, że na świecie w zależności od regionu jest to różnie traktowane przez społeczność i policję. Jeśli jeździmy już między pasami musimy wiedzieć, że między samochody wjeżdżamy na własne życzenie i odpowiedzialność. Kierowcy nas często nie widzą i niestety często bez kierunkowskazów zmieniają pasy. Jadąc 60km/h między stojącymi samochodami nie macie szans na wyhamowanie, zobaczenie zagrażającego manewru. Wcześniej czy później samochód zdejmie Was z motocykla. Druga sprawa – większość, powtarzam zdecydowana większość kierowców samochodów zrobi Wam przejazd. Zdarza się, że ktoś gada przez telefon komórkowy (zdecydowanie potępiam takie zachowanie), albo się zamyślił stojąc w korku i Wam nie ustąpi. Są też kierowcy, którzy specjalnie uniemożliwią nam przejechanie między pasami. Wg prawa – mogą sobie tak stanąć wykorzystując swój pas. Poczekajmy, policzmy do 100 jeśli trzeba. Nie dajmy się sprowokować. Tutaj apeluję do kopiących w lusterka motocyklistów – nie zachowujcie się jak łobuzy. W ten sposób na własne życzenie budujemy mur, który zagraża wszystkim. Po co? Kierowcom samochodów należy się podziękowanie za wpuszczanie setek motocykli między swoje lusterka. Jeśli zdarzy się Wam zahaczyć o jakieś – wypada się zatrzymać i w razie konieczności pokryć koszty uszkodzeń… A niestety nasze drogi są jakie są i może Wami bujnąć. W większości przypadków kierowcy nie będą mieli do Was żadnych pretensji i wystarcza zwykłe przepraszam.

Kluby, zrzeszenia, społeczność motocyklowa

Motocyklistów przybywa lawinowo, przez co też i dotychczasowa sytuacja się bardzo zmieniła. Jeśli macie możliwość porozmawiania o tym co było kiedyś – wiele słyszy się o solidarności motocyklistów, życzliwości i pomocy, jakiej sobie udzielali. Z racji tego, że motocyklistów jest coraz więcej, sytuacja się zmienia. Zresztą podobnie jak np. turystyka górska np. w Bieszczadach. Kiedyś wszyscy się pozdrawiali na szlakach, teraz czasem nawet to jest niemożliwe, bo idąc po Połoninach mamy wrażenie, że jesteśmy na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Nie sposób w mieście wyłowić i pozdrowić wszystkich. Nie ma też sensu zatrzymywanie się przy każdym stojącym motocyklu – jeśli będzie potrzebował pomocy machnie nam ręką. Nie ma co też narzekać, że tak jest – nowa sytuacja po prostu wymaga zmian. Nie ma co gloryfikować tego co było, ponieważ wiele rzeczy nie było też doskonałych. Czy się to podoba, czy nie, jest nas coraz więcej.

Zdecydowana większość motocyklistów nie zrzesza się, a jeśli, to są to grupy nieformalne oparte na relacjach przyjacielskich. Jazda w grupie jest nie dającą się przecenić okazją do nauki jazdy motocyklem, o ile jedziemy z rozsądnymi ludźmi, których umiejętności i doświadczenie jest większe od naszego. Ale to była dygresja. Wiele osób jeździ samotnie z miliona przyczyn. W społeczności funkcjonują też kluby motocyklowe, wolne grupy, zrzeszenia i stowarzyszenia. Zależnie od struktury takiej grupy przynależność wiąże się z pewnymi obowiązkami i prawami. Nim się zdecydujecie na przynależność do danej grupy motocyklowej koniecznie dowiedzcie się, na jakich zasadach funkcjonuje dana grupa. W Polsce możecie zostać napadnięci i pobici za niewiedzę – a wszystko w miłującym się i pełnym tolerancji świecie motocyklowym.

Kongres klubów motocyklowych – (www.klubymotocyklowe.pl/) jest samozwańczą organizacją nie mającą żadnego umocowania prawnego, ale za to wg swoich założeń ma monopol na tworzenie ruchu motocyklowego w Polsce, że zacytuję: Kongres jako organizacja udziela pomocy wszystkim motocyklistom uznającym jego zasady. . Teoretycznie, jak czytamy na stronie głównej, kongres nie zapożycza żadnych zasad funkcjonowania z zagranicy. W praktyce tak nie jest. W imię szacunku do „barw” – cokolwiek to znaczy, możecie zostać poważnie pobici, bo nieopatrznie sobie coś naszyjecie na plecach i to coś będzie podobne z wyglądu do kongresowych barw klubowych. Żeby stać się członkiem grupy MC, trzeba przejść solidne pranie mózgu i trudną drogę od kandydata do membera (członka). Najsłynniejszy klub na świecie „Hells Angels” na którym wzorują się nasze kluby MC nie wpuszcza w swoje szeregi: kobiet, ludzi o innym kolorze skóry, żołnierzy, policjantów, ludzi o innej orientacji seksualnej. Jeśli macie wątpliwości zachęcam do bogatej literatury, poczytanie wywiadów z mózgami organizacji. Kluby MC w Polsce nie różnią się od klubów zagranicznych! Kluby, które wstępują, występują do kongresu o „bycie zaakceptowanymi”. Nie mają prawa głosu na kongresie, bo na kongresie rządzą tzw kluby MC. Poczytajcie jaka jest różnica między klubem MC (Motorcycle Club), klubem FG (Free Group) i innymi klubami. W moim odczuciu kongres klubów motocyklowych jest organizacją niebezpieczną, która co prawda stara się coraz bardziej ucywilizować, ale póki nie zacznie „akceptować” istnienia innych klubów, i innych zrzeszeń klubów, będzie wciąż czymś na kształt sekty. Wszelkiej dyskryminacji mówimy nie!

Istnieją też kluby motocyklowe, które funkcjonują poza strukturami kongresu. Niestety i tutaj zdarzają się kwiatki. Dlatego nim cokolwiek zrobicie-poczytajcie i jeśli się decydujecie na coś, zróbcie to z głową. To do czego zachęcam, to bezpieczna jazda i cieszenie się z samej jazdy. Cała otoczka ideologiczna do tego jest zbędna.

Pierwsza pomoc

Jeśli chcecie umieć i nie mieć potem kaca, że mogliście, ale nie wiedzieliście jak-wybierzcie się koniecznie na kurs pierwszej pomocy. Z czystym sumieniem polecam kursy organizowane przez PCK. Chodzi o zdobycie umiejętności praktycznych a nie pokaz slajdów, z których i tak nic nie zapamiętacie.

Zagrożenia-moje spostrzeżenia:

Białe i żółte znaki poziome na drogach – takie jak linie między pasami, strzałki na pasach do skrętu, przejścia dla pieszych są pieruńsko śliskie. Kierowcy samochodów tego tak nie czują, na motocyklu szybko przekonacie się o czym mówię. Szczególnie podczas deszczu jest niefajnie.

Deszcz – na pewno powiedzą Wam o tym na dobrym kursie motocyklowym, ale na wszelki wypadek. Kiedy pada deszcz, co jakiś czas lekko zaciśnijcie hamulec przedni, alby osuszyć tarcze hamulcowe. Na wypadek hamowania, hamulce nie będą miały już filmu wodnego.

Policja – to też ludzie. W Warszawie policja jest życzliwa motocyklistom jeżdżącym z głową. Jeśli nie szalejecie, zrobią Wam miejsce kiedy jedziecie między pasami, nie będą Was zatrzymywali. Nie prowokujmy a przekonamy się jak dużo możemy zyskać.

Wyjazd z lewego skrętu – przestrzegam Was przed skrzyżowaniami i lewą stroną skrzyżowania. Samochody czekające na skręt źle oceniają Waszą prędkość i wszystkie uważają, że jest jeszcze masa czasu i zdążą przejechać przed Wami. Wielu motocyklistów jest kalekami lub nie żyje, właśnie z okazji tej sytuacji.

Prędkość – motocykle kochają prędkości. Z racji tego że jeżdżę cruiserem, jednym z najbardziej wołowatych motocykli nie mam wielkich możliwości do realizacji swoich pokus. Niemniej każdy motocykl jest niebezpieczny. Cieszcie się jazdą. Nie sztuka lecieć, sztuka dolecieć.

Presja psychiczna – wiele osób będzie na Was naciskało, żebyście jechali szybciej. Trzeba nie lada nerwów, żeby nie dać się sprowokować. Wśród motocyklistów jest wielu pozerów, którzy sami zapomnieli, jak to było 20 lat temu, kiedy się sami uczyli. Niestety, czasami musicie myśleć za siebie i swoich nauczycieli. Oni jeśli ryzykują to Waszym, a nie swoim życiem. Często nie wynika to ze złej woli, ale z braku refleksji.

Brak kondycji, zła sprawność fizyczna – zdecydowanie przed motocyklem pomyślcie o jakiś ćwiczeniach, rozruszaniu mięśni, stawów. Wszystko ma bardzo duże znaczenie. Bardzo użyteczna jest znajomość technik upadania na ziemię. Mnie się przydało. Przy wywrotce może nie skręcicie karku.

Alkohol – szczęściem coraz więcej osób myśli, ale latami wypracowane społeczne przyzwolenie na stosowanie w Polsce narkotyku jakim jest etanol, czyli powszechnie znana wódka, doprowadziło i wciąż doprowadza do śmierci setek tysięcy ludzi na drogach. Etanol w niczym nie ustępuje innym „miękkim” narkotykom. Zero tolerancji dla alkoholu na motocyklu.

Jazda z pasażerem

Temat, który niechcący pominąłem, a jest bardzo istotny. Na motocyklu powinniście się uczyć jeździć bez pasażera. Ja praktycznie od początku uczyłem się jeździć z pasażerem, ale to najlepiej o mnie nie świadczyło. Ryzykowałem życiem mojej pasażerki. Na pierwszym zakręcie przy prędkości około 60km/h, nie wiedząc co to jest przeciwskręt (na cruiserze!!) omal nie wylecieliśmy. Udało się, bo naprawdę bardzo chciałem zakręcić. Ale nie polecam takich emocji. Kiedy już opanujecie motocykl, a nie opanujecie go prędko, zaczniecie uczyć się jazdy z pasażerem. Proponuję zrobić przynajmniej 1000km samemu i potem zacząć męczyć pasażera.

Motocykl musi stanowić jedność z podróżującymi. Bardzo ważne jest, żeby wytłumaczyć Waszemu pasażerowi (sympatycznie zwanemu plecaczkiem) kilka podstawowych rzeczy, które pozwolą Wam bezpiecznie podróżować.

    • kiedy motocykl się zatrzymuje, jedyną osobą, której stopy dotykają ziemi jest kierujący motocyklem
    • kiedy motocykl kładzie się w zakręt pasażer kładzie się razem z kierującym – nie mniej i nie więcej.
    • plecaczek unika wszelkich zbędnych ruchów – konieczne jest wypracowanie sobie możliwości komunikacji (w przypadku braku interkomu, czyli komunikacji elektronicznej). My z Monisiem wypracowaliśmy sobie taki: klepnięcie po bokach dwukrotnie-muszę się poprawić na siedzeniu, plecaczek czeka na potwierdzenie głową. Jeśli kierowca kręci głową (wyraźnie!) na nie, plecaczek czeka aż skinie na tak (również wyraźnie). Puknięcie po lewej stronie dwukrotnie-skręć w lewo, klepnięcie po prawej-analogicznie skręć w prawo. Pogłaskanie po plecach-jest wszystko ok. Mamy jeszcze wiele innych, ale te są najważniejsze. Jeśli Monika chce, żebym zatrzymał motocykl klepie mnie po bokach dwukrotnie i potem jeszcze raz dwukrotnie. Wtedy wiem, że nie chodzi o poprawianie się na siedzeniu. Poprawienie się na siedzeniu bez ostrzeżenia, szczególnie na zakręcie może doprowadzić do tragedii. Polecamy interkom!!
    • plecaczek musi być trzeźwy!
  • plecaczek musi uważać na drogę, ponieważ bierze czynny udział w jeździe. Znam opis wypadku spowodowanego przez plecaczka, który przestraszył się zbyt ostrego zakrętu i wychylił się w drugą stronę niż kierujący – w efekcie kierujący stracił panowanie nad maszyną i nogę…

Pamiętajcie, że z plecaczkiem nie pojedziecie tak ostro jak sami. Plecaczek przy ostrym hamowaniu z dużym prawdopodobieństwem uderzy Was w tył głowy swoją głową. Przy ostrej zmianie kierunku jazdy motocykl na pewno zareaguje wolniej, bo jest cięższy i poza Wami pochylić się też musi pasażer. Dlatego jazda we dwoje wymaga dobrego zgrania. Pamiętajcie też, że jazda dla plecaczka to o wiele większy kłopot niż dla Was. Plecaczek nie ma kierownicy, której może się złapać i z drugiej strony musi siedzieć dość nieruchomo. Sprawdzajcie co jakiś czas, czy plecaczek kontaktuje, jest przytomny i czy nie zasnął!! Takie przypadki też się zdarzają. Im lżejszy motocykl tym trudniej wozi się pasażera, bo ruchy pasażera są bardziej odczuwalne. Powodzenia.

I jeszcze na koniec.

Kochani dobrnęliśmy do końca artykuliku, który myślę, że będzie bardzo pomocny dla ludzi, którzy zaczynają. Sam bardzo żałowałem, że nie mogłem mieć takiej małej pigułki informacyjnej przed. Być może uniknąłbym masy błędów które zrobiłem. W tej chwili artykuł dedykuję Rafałowi i wszystkim, którzy zaczynają.

Jeśli macie uwagi – bardzo proszę piszcie. Poszukujemy kontaktu z osobami jeżdżącymi turystycznie, z którymi moglibyśmy podróżować. Od razu powiem – nie szalejemy, wleczemy się i wciąż uczymy. Jeśli macie doświadczenie z chęcią skorzystamy. W tym roku jesteśmy kapkę uziemieni, ale od następnego z chęcią zaczniemy jeździć.

Mariusz z Monisiem

artykuł powstał w roku 2010

 Seria artykułów, które powstały w późniejszym okresie:
Z pamiętnika motocyklisty
Rozpoczęcie sezonu motocyklowego
Wyprawa w Bieszczady
Wracamy na motocykl
W hołdzie cruiserowi – jak dojrzałem do zmiany motocykla
V-Strom następca Intrudera
Opowieść o naciąganiu łańcucha, czyli dlaczego warto zaglądać do tylnego koła
Gadżety i dodatki motocyklowe-doświadczenia własne
Zła encyklopedia motocyklowa
Yamaha Super Tenere XT1200Z
Honda CrossTourer VFR1200X
Kawasaki Versys 1000
Suzuki Intruder 1800 M (VZR 1800 M) – cruiserowych wspomnień czar
V-Strom 1000
S1000XR
Yamaha Super Tenere XT1200Z podejście drugie pogłębione
Honda CRF1000L Africa Twin – powrót legendy
Triumph Tiger Explorer  – mastodont z charakterem
Triumph Tiger Explorer – rok wzajemnych zmagań
Triumph Bonneville T100 – moda na klasyki
BMW R1200 GS – spotkanie z legendą
Kultura sprzedaży motocykli okiem klienta
Honda Cross Tourer 1200X 2016 podejście drugie

Udostępnianie