Wakacje ciąg dalszy

      3 komentarze do Wakacje ciąg dalszy

Nie to, żebym narzekał – przeżyłem. Po złamaniu nogi na motocyklu i lekkim podkurowaniu się postanowiliśmy najpierw pojechać z Amelią w Bory Tucholskie, a potem na motocyklu pojeździć w okolicach Przemyśla.

 Bory Tucholskie przywitały nas na mokro i dziurawo. Takich dróg dawno nie widziałem. Do tej pory najgorszą moją drogą była droga między Płockiem a Włocławkiem kilka lat temu. Bory Tucholskie są bezkonkurencyjne w tym względzie. Takiej drogi jak tam, chyba nie widziałem na oczy. Przy 30km/h bałem się, że stracę zawieszenie, ale co tam. Koronę najgorszej drogi traci trasa Płock-Włocławek na rzecz dojazdu do uroczej miejscowości Ocypel.

 Dojechaliśmy. Pokój – dwa łóżka plus szafa. Ledwie zmieściliśmy łóżeczko dla Amelii. Łazienka współdzielona z dwoma innymi pokojami. Kuchnia. Ogólnie standard bardzo studencki. Sąsiadów miało nie być, ale pojawili się przesympatyczni ludzie na dni kilka.

 Drugi dzień naszej wyprawy rozpieszczał nas pod każdym względem. Pogoda, słońce i słodkie lenistwo. Monika zwróciła mi uwagę, że moje lenistwo nie może być usankcjonowane wakacjami i muszę się też jakoś wykazać. Wykazywałem się więc jak umiałem przy pieluchach, aby móc dostać przepyszne śniadanie i herbatkę. Zawsze jakoś lepiej smakują podane przez Monikę.

 Dzień trzeci – wyprawa na zabytki. Rad nierad wsiadam do samochodu. Wyjazd zastawiony przez ciężarówkę. Wymykamy się na minimetry. Jedziemy. Najpierw wspomniana droga i rodeo. Jedno skrzyżowanie. Po około 10km drugie. Szukamy drogi. Bez sensu wjeżdżam na skrzyżowanie przekonany, że mam pierwszeństwo. Samochód na głównej nie hamuje, jedzie swoje 80km/h. My nie wiem ile, ale wleczemy się jakieś 40km/h. Kobieta ucieka pod prąd, ale niestety i tak dochodzi do zderzenia. Monika cała, Amelia cała. Ludzie z drugiego samochodu też cali. Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie wydawało mi się też bardzo ważne, żeby płyta, którą pożyczyłem od kolegi również była cała. Była cała. Policja zachowuje się po ludzku, straż pożarna ściąga truchełko naszego samochodu z ulicy. Mimo, że uszkodzenia nie są duże naprawa i tak przekroczy wartość samochodu. Drugi samochód pewnie pójdzie też do kasacji. Policja zabiera Monikę i Amelię do lekarza. Ja zostaję i organizuję transport naszego samochodu do Płocka, do Teścia. Do ośrodka wracamy dzięki uprzejmości właścicielki, która odbiera nas swoim samochodem.

 Reszta dni upływa nam na rozmyślaniu o tym co się stało i nie wiadomo czemu najwięcej myślimy o motocyklu, a nie samochodzie. Co by było gdyby i co powinniśmy zrobić. Jesteśmy uziemieni. Byczymy się nad stawem, w lesie pośród drzew. Monika zbiera jagody i maliny. Dla mnie to czas, który mogę spędzić wreszcie z Amelią.

 Po powrocie do Płocka, gdzie zostawiliśmy Amelię postanawiamy jednak zaryzykować i pojechać motocyklem w trasę pod Przemyśl. Mimo niedobrych prognoz pogodowych przygotowujemy wszystko. Pakujemy się. I wtedy widzę zdjęcia gradu, który spadł w okolicach Krakowa. I nieubłagalną prognozę, że te cztery dni, kiedy będziemy w trasie będzie lało i grzmiało. Nie chcę jechać, ale Monika i tak już nie może odwołać swojego urlopu. Postanawiamy jechać samochodem.

Pierwsze 200km w pełnym słońcu i na suchej nawierzchni doprowadza mnie do szału. Motocykl stoi w domu, a my firmowym samochodem jedziemy do Sandomierza. W Sandomierzu zaczynamy szukać knajpki, gdzie moglibyśmy zjeść i wtedy nagle zrywa się wiatr, który zaczyna przewracać tablice ogłoszeniowe na rynku, spada deszcz. Jemy, zwiedzamy. Wciąż szkoda mi motocykla. Przestaje mi być szkoda, kiedy ruszamy w drogę – kałuże, deszcz, burza, błoto, ślisko. Nomen omen znowu wymuszamy pierwszeństwo. Nie widzę pasów, bo wszystko jest zalane i schowane za ścianą z wody. Udaje się uciec od zderzenia i przeprosić kierowcę, którego nastraszyliśmy. Szczęśliwie dojeżdżamy na miejsce. Miny nam rzedną, kiedy widzimy nasz pokój. A mnie jeszcze bardziej kiedy Monisia mówi, że nie chce w nim siedzieć ani chwili i od następnego dnia zwiedzamy i wracać będziemy bardzo późno. Znowu zabytki z historykiem sztuki….

 Z zabytków pamiętać wiele nie będę. Może tłumy ludzi, których sposób zachowania jest anachroniczny i nie przystający do czasów. Głupota czy wiek XIX czy XXI ma się dobrze. Weźmy pierwszy przykład z brzegu – przewodnik w jednym z zamków bez zażenowania opowiada o „czarnej masie” mając na myśli murzynów w Afryce. Podobnych rasistowskich wycieczek jest więcej. Tłuszcza jest przeszczęśliwa mogąc poczuć swoje dziedzictwo narodowe oparte na rasizmie. Albo usiąść w secesyjnym fotelu jak „prezes”. Bo teraz prezes to taki szlachcic, tylko inaczej. W Sandomierzu w sklepie Społem na rynku dostajemy zabytkowy dżem – trzy miesiące po terminie trwałości. To samo tyczy czekolady. Serek mimo, że w zakupiony terminie wygląda tak, jakby z lodówką wiele przygód nie miał. Nikt nam nie mówi, że to nie sklep a muzeum przeterminowanej żywności. Zapamiętajcie – Społem….

 To co na pewno zapamiętam to – no tak, dobrze myślicie – drogi. Koło Przemyśla jest naprawdę kręto, błotnisto, ale najgorsze są ciężarówki, które nie mieszczą się w zakrętach i je ścinają. Żeby jeszcze jeździły wolno, ale nie, panowie szos są najszybszymi pojazdami. Jak się komuś nie podoba, to zostanie rozjechany. Z ciekawością obserwuję, że na drogach bardzo niewiele porusza się motocykli. Jakoś mi raźniej.

 Z radością wróciłem do domu, do Amelii, do moich kotów. Te wakacje naprawdę mnie zmęczyły. Pozytywnym odkryciem stała się moja jeszcze nie w pełni odbudowana noga, która informowała nas o każdej zmianie pogody na gorsze. Mam nadzieję, że do następnych wakacji informacja ta będzie jednak mniej bolesna, pogoda będzie bardziej łaskawa, a ja będę się cieszył, że odpocząłem, a nie tylko przetrwałem.

 Mariusz (za radą Moniki powinienem podpisać Mariusz wieczny malkontent)

Udostępnianie

3 thoughts on “Wakacje ciąg dalszy

  1. Dorota

    Hmm… Czyli że to opis wakacji z perspektywy Mariusza wiecznego malkontenta? A jak by to wyglądało z punktu widzenia Moniki?
    (Tak, Monika, to jest prowokacja do następnego tekstu 😉

    Na poważnie zaś – cieszę się, że Wy jesteście cali i zdrowi.

    Pozdrawiam
    DS

  2. Mariusz Post author

    Lubię takie prowokacje. Dziękuję w imieniu własnym 🙂 Monice dam znać, że jest akcja na blogu, bo średnio tu zagląda.

    Pozdrawiam
    Mariusz

  3. Dominika

    O rany, Wy to macie ekscytujące życie! Uważajcie na siebie!
    A co do rasizmu i innych przejawów głupoty, to Polska nie jest wyjątkiem.
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.