Parytet ogólnie to zasada równości proporcji dwóch lub więcej wielkości narzucona odgórnie przez prawo. Ostatnio głośno zrobiło się z okazji inicjatywy wprowadzenia parytetu płci na polskich listach wyborczych. W założeniu taki system ma wyrównać szanse kobiet do zasiadania w sejmie, parlamencie europejskim, radach gmin i powiatów i dać możliwość rządzenia kobietom. W państwach skandynawskich, gdzie taki parytet się sprawdził, obecnie postuluje się, aby odejść od niego, ponieważ spełnił on już swoje zadanie.
Mam bardzo mieszane uczucia z okazji tej inicjatywy. Uważam, że o doborze kandydatów na jakiekolwiek listy powinny decydować kompetencje a nie płeć. Ponieważ nie mam jeszcze wyklarowanego zdania na ten temat, przyglądałem się i przyglądam się różnym dyskusjom. Linia podziału biegnie właściwie dokładnie wzdłuż granicy między płciami: panowie są przeciwni parytetowi, panie są za. Są oczywiście wyjątki. Argument za – to wyrównanie szans, stworzenie sejmu (organów władzy), gdzie będą rządziły kobiety i mężczyźni, a nie tylko mężczyźni i garstka kobiet, dzięki temu zwróci się uwagę na szersze spektrum problemów. Argumenty przeciw: do sejmu wprowadzi się niekompetentne osoby, eliminując wiele kompetentnych osób, które teraz będą dyskryminowane przez płeć. Kobiety uczyni się jeszcze bardziej nieporadnymi i zrobi się z nich jeszcze większe ofiary (nie oburzajcie się – to jest argument kobiet, które są przeciwko parytetowi, a nie mój). Sam mam wrażenie, że parytet, to pójście na skróty i niekoniecznie w dobrym kierunku. W tej chwili na listy wyborcze dostają się osoby z klucza partyjnego, z układami i kompetencje nie mają tam nic do rzeczy. Parytet nie zmieni tej sytuacji tylko zmieni rozkład procentowy płci, a wszystko pozostanie po staremu-czyli brak kompetencji. Nie tędy droga. Zacząłbym od umożliwienia osobom kompetentnym dostania się na listy wyborcze. Nie kobietom, nie mężczyznom, nie katolikom, nie ateistom i mniejszościom narodowym i rasowym, a ludziom z kompetencjami. Bez parytetów. Kobiety powinny się kształcić i zdobywać kompetencje i tu jest coś do zrobienia, a nie załatwianie problemu na zasadzie parytetu. Myślę, że przede wszystkim powinniśmy pomyśleć nad kształceniem wszystkich i mężczyzn i kobiet i niech decydują kompetencje a nie płeć. Dlaczego nie mówimy o parytecie na uczelniach technicznych, gdzie kobiet jest jak na lekarstwo (wyjątek wydziały chemiczne i architektura), w górnictwie – gdzie kobiet w ogóle nie ma. Otóż nikt tam nie myśli o parytecie, bo na uczelnię dostajemy się dzięki kompetencjom (egzaminy), górnictwo – siła fizyczna. Listy wyborcze w tej chwili faktycznie są męskie, bo środowisko rządzące myśli wciąż krzywdzącymi stereotypami. Ale prawda jest też taka, że procentowo zdecydowanie mniej kobiet decyduje się na uprawianie polityki. Kobiety są dyskryminowane np. z okazji wynagrodzeń w pracy, z okazji stereotypowego postrzegania kobiet, jako podległych mężczyznom, z okazji ciąży, gdzie dla pracodawcy ciąża wiąże się z określoną stratą. I tutaj mamy coś do roboty. Parytet niczego nie rozwiązuje. Upierać się nie będę, bo może istnieją jakieś dobre argumenty, o których nie wiem. Póki co, te, które znam mnie nie przekonują. Wyobraźmy sobie wprowadzenie parytetu płci, koloru skóry i przekonań religijnych przy naborze na stanowisko chirurgów. Żeby spełnić parytety musielibyśmy ryzykować zdrowiem pacjentów w imię fałszywie zrozumianej równości szans. Ponieważ państwo to taki właśnie pacjent, a sejm to kapkę chirurg, to wolałbym, żeby zasiadały tam osoby kompetentne. A że siedzi tam hołota, to to jest problem. Hołota nie jest hołotą, dlatego, że zasiadają tam mężczyźni, tylko dlatego że są to osoby w większości niekompetentne. I to trzeba zmienić. Parytet sytuacji chyba nie poprawi, a wprowadzi dla mnie dziwny zapis dyskryminujący płciowo. Bo nawet gdyby się okazało, że moglibyśmy mieć sejm żeński, to to będzie niemożliwe. Pytanie jest tylko, w jaki sposób umożliwić dobór ludzi kompetentnych? Jakie kryteria stosować? Tu jest problem.
Mariusz
Tak, tak – Kobiety na traktory! Mężczyźni do garów, a co 🙂 I musi być koniecznie po równo! Tylko co zrobić, kiedy panie rzadko pałają namiętnością do traktorów a panowie nie radzą sobie zupełnie z gotowaniem? Oczywiście wtedy też musi być sprawiedliwe, przecież nie mozna nikogo dyskryminować!
Też jestem przeciwna parytetom dla kobiet, bo rzeczywiście równowaga kobiet i mężczyzn w sejmie niczego nie zmieni jeśli dostaną tam się ludzie niekompetentni. Problem tkwi gdzie indziej, ale jak wyłuskać ludzi kompetentnych, prawych, o czystych rękach, ludzi którzy podejmując się pracy w sejmie nie będą przekładali interesu własnego nad interes społeczny?