W 2009r. czytałem głównie literaturę fachową poświęconą motocyklom oraz filozofii wschodu, niemniej książką, która zrobiła na mnie największe wrażenie był bez wątpienia „Bóg urojony” Richarda Dawkinsa. Książka jest bardzo znaną pozycją, na którą powołują się pisma i artykuły poświęcone zagadnieniom religii. Ma rzesze zwolenników i zagorzałych przeciwników.
Autor jest biologiem i genetykiem. W recenzjach zwraca się uwagę głównie na to, że Dawkins jest popularyzatorem teorii ewolucji i zagorzałym ateistą. Ja w tej książce odnalazłem ciekawą polemikę, w której autor broni praw ateistów do bycia równorzędnymi partnerami do rozmowy z ludźmi wierzącymi o prawdzie, jakakolwiek ona by nie była. Osobiście zmieniłbym tytuł z „Boga urojonego” na „Religię urojoną” – autor bowiem, wbrew powszechnym opiniom recenzentów, nie wyklucza wcale istnienia boga. Neguje prawdziwość i słuszność „prawd objawionych” i poszukuje dowodów. Książka jest naprawdę dobra i sama się broni. Przeczytajcie książkę, nie recenzje. Ciekawy jestem Waszych opinii w temacie, oczywiście po lekturze, a nie przed.
Mariusz