Farba znaczy krew

      Brak komentarzy do Farba znaczy krew

Temat zabijania dla przyjemności – czyli polowania na zwierzęta przewijał się w mojej głowie już od dawna. „Polityka” opublikowała wywiad z autorem książki”Farba znaczy krew” Zenonem Kruczyńskim. Niedługo potem moja dobra znajoma, która wyprowadziła się z miasta w głuszę leśną, napisała mi wstrząśnięta, że przed jej domem przejechał ciągnik z przyczepą, z której lała się na śnieg krew zabitych zwierząt rzuconych jedno na drugie jak worki na ziemniaki. Zacząłem dość gorąco rozprawiać ze znajomymi o temacie i byłem szczerze zdziwiony, że wśród inteligentnych ludzi zdarzają się osoby, które w polowaniu nie widzą nic zdrożnego. Zapolowałem bezkrwawo zatem na książkę Kruczyńskiego mając nadzieję, że znajdę tam miażdżącą krytykę polowań z tysiącem błyskotliwych argumentów przeciw polowaniom. Książka mnie zaskoczyła. Kruczyński sam polował do czasu, kiedy nie zastrzelił psa. Wtedy mu się odmieniło, stał się wegetarianinem i zafascynował się buddyzmem zen. Pomysł na książkę był znakomity – są tu i doświadczenia własne autora i wywiady z ludźmi, którzy polują, zabijają za pieniądze (weterynarze), z żonami polujących, również z buddystką. Książka jest nostalgiczna, wzruszająca. Ale brakuje mi w niej błyskotliwości, brakuje mi w niej miażdżącej krytyki. Brakuje mi w niej energii.

Polowanie jawi mi się kapkę jak leczenie swoich kompleksów. Jedni leczą je kupując duże samochody, drudzy pijąc alkohol, jeszcze inni kolekcjonując partnerki seksualne, a są i tacy, którzy swoją wątłą męskość muszą podkreślić polowaniem, przynależeniem do pewnej grupy mającej znamiona sekciarskie (bractwa myśliwskie), nałogiem któremu podporządkowana jest cała rodzina. O tym wszystkim pisze Kruczyński. Dzisiaj myśliwi używają masy forteli robiąc nam z mózgu wodę, abyśmy tolerowali zabijanie – bzdura pierwsza – regulacja przyrostu naturalnego (to myśliwi wybili drapieżniki, to myśliwi karmią zwierzęta powodując nadmierne rozmnażanie się i wczesną dojrzałość płciową zwierząt, to myśliwi wybili wiele gatunków zwierząt). Przyroda sama się reguluje i nie potrzebuje do tego człowieka. Bzdura druga – polowanie pozwala radzić sobie z agresją. Tymczasem polowanie wzmaga agresję. Ponieważ samo jest nałogiem, a nałogi rzadko występują w pojedynkę, kultywuje się picie alkoholu. Ze strzelb zabijane są zwierzęta, ale często nie od razu. Bo nie zawsze się dobrze trafi. Od strzelb giną przypadkowi ludzie. A także rodzina, kiedy alkohol i agresja wyleczona przez polowanie da o sobie znać. Chcecie znać liczby-zapraszam do książki.

Polowanie jest niczym innym jak zabijaniem dla przyjemności. Tylko kwestia umowy, co nazwiemy człowiekiem a co zwierzęciem. Wcale nie tak dawno za zwierzęta uznawano Aborygenów w Australii i urządzano na nich zorganizowane polowania. Książka zadaje trudne pytania, na które każdy z Was będzie miał problemy odpowiedzieć szczerze. Dla mnie wciąż najważniejszym pytaniem jest czy człowiek w ogóle musi zabijać żeby żyć? Jeśli nie, to czym są myśliwi? A jeśli tak, to czy zabijanie mamy traktować jak sport? Czy naprawdę jest co kultywować? Co na polowaniach robią księża katoliccy??? Co na polowaniach robią ludzie z elit rządzących? Czy naprawdę uważamy, że człowiek jest na tyle odpowiedzialny, żeby dać mu broń? Przeczytajcie książkę, może nie jest błyskotliwa, ale stawia pytania na które trudno jest odpowiedzieć szczerze. Wątpliwości nie mam co do tego, że szacunku do polowań nie mam, polowania są jednoznacznie złe i szkodliwe. Wątpliwości mam z okazji jedzenia mięsa, chowu zwierząt na skóry i mięso, przemysłowego wykorzystywaniu zwierząt i ich zabijania. Może przyszła pora na zmiany. Nie chcę zabijać. I nie chcę być hipokrytą.

Mariusz

Udostępnianie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.