Opowieści marketingowe T-Mobile, Open Finance, Home Broker, Pobieraczek i inni

Do napisania tekstu sprowokowała mnie kolejna przygoda z „promocjami”. Niestety w życiu nie ma nic za darmo, a zyski firm najczęściej zależą już niekoniecznie od samego towaru/usługi, ale od marketingowych opowieści dla klientów, które są niczym innym jak praniem mózgu i sztuką kłamania. Firmy są dumne z tego, jak wiele można zdziałać żerując na ludzkiej naiwności i niewiedzy. Podobnych przypadków moglibyście opisać sami tysiące, ja podam kilka (z chęcią dołączę Wasze przypadki, ku przestrodze dla innych).

Jeśli śledzicie naszą podstronę Przestrzegamy/Polecamy to zauważycie, co z reguły budzi nasze niezadowolenie. Ano z jednej strony brak solidności, a z drugiej po prostu nieuczciwość. Wybierając się na pierwsze lepsze szkolenie z marketingu czy PR szybko się dowiadujemy jakie metody osiągania celów są w cenie. I to w kapitalizmie jest coś, do czego szacunku mieć nigdy nie będę. Do zysku dochodzimy po trupach.

Zaczniemy od Open Finance. Opowieść marketingowa brzmi w skrócie – nie pobieramy opłat za pomoc w doradzaniu finansowym, robimy to za darmo. Proponujemy najlepsze rozwiązania dla klienta. Łykamy? Często tak. Mamy promocję na „Lokatę z Doradcą”. 8,5%. Jak byśmy dobrze poszukali, to moglibyśmy podobną ofertę znaleźć sami (tyle, że załamać się możemy, jak się dowiemy, że w banku bardzo powiązanym z Open Finance…). Ale nie mamy wiedzy, więc musimy korzystać z pomocy doradcy. Warunkiem złożenia lokaty jest spotkanie z doradcą, tyle, że już doradca do nas nie przyjedzie tylko musimy pojechać do oddziału. Mówię, że sparzyłem się na funduszach i nie interesuje mnie giełda. Pani proponuje mi lokatę na ponad 9% i drugie powiązane rozwiązanie, które też nazywane jest lokatą i polega na inwestycji określonych środków i potem wpłacanie transzy przez lat 15. Ani słowem nie wspominamy, że to TFI (fundusze), czyli giełda. Pani skupia się tylko na opowieściach o zyskach. Zero informacji o zagrożeniach, opłatach. Wprowadzany jestem w błąd – jestem pchany w giełdę, mimo, że przecież powiedziałem, że nie chcę iść w giełdę. Statystyczny Kowalski jest kompletnie bezbronny bez pomocy życzliwego fachowca. Ja miałem szczęście, bo mogłem się poradzić przyjaciela. Sposób przedstawienia danych jest bardzo nie fair. Klient mówi – nie chcę giełdy – doradca używa słów miłych dla ucha – nie mówimy o giełdzie, TFI. Mówimy o dodatkowej lokacie. Marketing story. Doradca mówi – wpłacasz 12000 a pracuje na Ciebie 56000. Tyle, że zero wyliczeń, że wpłacimy sami ponad 70000 w tym czasie i jedyne co mamy zagwarantowane, to to, że nie stracimy tych pieniędzy (o ile nie będziemy chcieli się wycofać wcześniej…). A będziemy mieli je zablokowane przez lat 15. Czyli możemy władować się w kanał. Gdzie informacja o zagrożeniach, opłatach, gdzie w końcu prawda, że przecież mówimy o giełdzie.

Home Broker to firma, która należy do Open Finance. Marketing story jest ten sam i nikt specjalnie nie chwali się, że obie firmy są ściśle powiązane. Nie pobieramy opłat za doradzanie przy szukaniu mieszkania. Robimy to za darmo, bo mamy specjalne umowy z deweloperami. Jedyne co – pobieramy niewielką opłatę z rynku wtórnego. Pierwszą rozmowę zaczynamy od prezentacji cen mieszkań w danym miejscu. Jeśli wcześniej sprawdzimy ceny sami, będziemy zdziwieni, że ceny podawane przez Home Broker są wyższe od tego co znajdziemy w sieci. Czyżby wiedzieli więcej? Nie – po prostu firma liczy na to, że sami nie sprawdzimy cen i to co teoretycznie jest za darmo-nie jest za darmo. Możemy być oczarowani zdolnościami negocjacyjnymi Home Broker, kiedy nagle cena za metr zjedzie nam o niebotyczną kwotę. Tyle, że cena wyjściowa jest tak ustalona, żeby z jednej strony nas nie zabić, a z drugiej mieć miejsce na manewr. Wszystko do czasu, kiedy pójdzie się bez pośrednika do właściciela czy dewelopera. Okazuje się, że często można więcej i taniej. Oczywiście – bez pośrednika bezpieczeństwo transakcji jest mniejsze, jeśli nie jesteśmy specami w temacie. Czy nie można kart wyłożyć na stół – nie pracujemy za darmo, nasze ceny są wyższe, sprzedajemy Ci naszą wiedzę i serwis. Wiele osób próbowało by wtedy na własną rękę nie chcąc płacić więcej. A tak – marketing działa, mamy więcej jeleni.

Kredyt – najlepiej w złotówkach i z dofinansowaniem „rodzina na swoim”. Potem przewalutowanie kredytu. Następnie inwestycje, po to, żeby wcześniej kredyt spłacić. Może warto spłacić kredyt zaciągając drugi w innym banku. I znowuż pytanie – komu to kombinowanie służy? Nam? Nie zawsze. Kiedy braliśmy kredyt w EUR kredyt był dwukrotnie tańszy od złotówkowego. Nie musimy nic przewalutowywać, jeśli wejdziemy do strefy EUR, to złotówkowe kredyty też będą droższe. Każda kolejna operacja na kredycie to zawsze koszty, o których się nie mówi. A Open Finance i Home Broker żyją z takich operacji i im ich więcej tym lepiej. Po co inwestować nadwyżki pieniędzy mając kredyt, jeśli zysk z inwestycji jest niepewny, a marża od kredytu jest bardziej niż pewna. Jeśli mamy możliwość spłacić wcześniej kredyt, to po co inwestować? Prawdy nie poznamy, bo nie znają jej często sami doradcy. Wiedzą tyle ile ich nauczono, wiedzą pełną przecież też nie dzielą się z nami. I nie są obiektywni, bo nie są nastawieni na nasz zysk. Dlaczego nie mówimy o ryzyku inwestycyjnym? Tak jawnie. Zawsze przedstawia się pobieżne obliczenia od czapy, które niczego nie dowodzą. Przeciętny Kowalski jest bez szans z całą machiną. Nie twierdzę, że proponowane rozwiązania są złe. Ale są sprzedawane nam z opowieściami marketingowymi. I często ukrywane są istotne fakty. Doradcy są nastawieni na swoje marże. Nie liczmy, że to altruiści. Są przypadki, że się nie mówi, że wcześniejsza rezygnacja z inwestycji może nas kosztować 99% włożonego kapitału. Zapis jest, tylko kto przebrnie przez wszystkie papiery.

Wiele razy się mówi czytajmy umowy, które podpisujemy. Tyle, że czasem umowa jest powiązana w kilkoma regulaminami, promocjami, które z kolei też nawiązują do innych regulaminów. Nie każdy jest w stanie przekopać się przez umowę ze zrozumieniem. Szczególnie jeśli regulaminy mają po kilkadziesiąt stron i wcale nie jest tak prosto znaleźć wszystko. T-Mobile z okazji przejęcia Ery zaproponował wiele promocji. I świetnie, tylko nic nie jest wprost i jawnie. Dostaniemy tyle i tyle minut, takie i takie pakiety. Chciałem przedłużyć swoją umowę przez sieć. Najpierw okazało się, że nie rozumiem z załączonych opisów, jak to zrobić. Po ping-pongu mailowo telefonicznym wreszcie się odważyłem. Omal nie dostałem zawału widząc na swoim panelu administracyjnym powłączane usługi, których nie zamawiałem. Znowuż telefon i wyjaśnianie. Dlaczego nie powiedziano mi o tym za pierwszym razem? Nie zauważyłem, że włączając usługę A promocyjnie włącza mi się inne usługi. Do tej pory nie mam bladego pojęcia, gdzie to było napisane. Usługi przez pierwsze trzy miesiące są bezpłatnie, a potem już nie. Jeśli nie zauważymy, że coś nam włączono przyjdzie słono płacić. Za każdym razem trzeba mieć oczy do okoła głowy. Czy naprawdę nie może być jawnie? Bez gwiazdek, podrozdziałów, tysiąca załączników?

To co zrobił T-Mobile nie jest żadnym wyjątkiem. To jest normalna praktyka każdego operatora. Swojego czasu, jeden z operatorów telefonicznych (niestety nie pamiętam który) włączył „promocyjnie” bez pytania swoim abonentom usługę za niewielką kwotę w okolicach 2-5PLN. Ci co przeoczyli – płacili rachunki wyższe nie zauważając dodatkowego obciążenia. Przy milionie abonentów, nawet jeśli połowa się wycofa to daje 1 do 2,5 miliona złotych dodatkowo. Co miesiąc…. Takie praktyki są tępione przez UOKIK, ale pytanie dlaczego wciąż tak się robi i firma po takim zagraniu wciąż istnieje? Bo tak naprawdę alternatywy nie ma.

Pobieraczek.pl to portal do ściągania danych– darmowa rejestracja, darmowe ściąganie. Bardzo niejawny zapis, ukryty w regulaminie, że pierwsze trzy miesiące są za darmo, a potem jesteśmy zobowiązani do zapłaty za resztę abonamentu. Czyli – rejestracja nie jest darmowa. Ale taki zapis na stronie jest. Tysiące osób oszukanych, na wielu forach internetowych sprawa jest bardzo dobrze opisana, bo oszukano ludzi na dużą skalę. I co? Pobieraczek ma się dobrze. Wystarczy, że część osób zapłaci i na kłamstwie można spokojnie funkcjonować.

Tysiące produktów na Allegro. Z ciekawostek dropsa – magnetyzer do paliwa, zwiększający moc samochodu o jakiś tam procent. Wystarczy specjalną opaskę założyć na przewodach paliwowych w odpowiednim miejscu. Marketing story podparty pozytywną opinią Automobil Klubu z Bydgoszczy – „użycie magnetyzera wydaje się zwiększać moc silnika (…)”. Wszystko to bzdura, bo co niby ma się magnetyzować w paliwie? Jakie są dowody na to, że samochód zyskuje moc? Całość broniona jest „wydaje się”… Dowodów zero, a ktoś sprzedaje zwykłe magnesy jako cud techniki z „certyfikatami” z polskich automobil klubów, które też wzięły w łapę za napisanie tychże. Opinie zadowolonych klientów są mocno podejrzane. Allegro i marketing story. Pomijam już wróżby, kadzidełka emanujące pozytywną energią modlących się mnichów i inne szczeble z drabiny, które przyśniły się świętym…

Od małych do wielkich wszyscy wszystkim wciskają kit. Uczymy się tego w szkołach, potem na szkoleniach. Walka z marketingiem to walka z wiatrakami, don kichoteria… Od czasu do czasu człowiek się buntuje, ale widząc bezsens buntu studzi głowę i przesuwa granice. Jak tu nie zwariować? I jak budować jakiekolwiek relacje z ludźmi w biznesie?

 Mariusz

Udostępnianie

3 thoughts on “Opowieści marketingowe T-Mobile, Open Finance, Home Broker, Pobieraczek i inni

  1. Dominika

    Ja tez sie dalam wrobic w fundusz. Bardzo zaluje.
    Co do strategii marketingowych – niestety wiekszosc to lgarstwo. Trzeba zawsze robic wywiad na forach, a to zajmuje duzo czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.