Triumph Rocket 3 GT 2020 monstrum na dwóch kółkach

Zdjęcie skradzione z oficjalnej strony Triumph Polska

Przejażdżka Triumphem Rocketem, to było moje marzenie. Dlaczego? Głównie dlatego, że patrząc na ten motocykl już się bałem. A lubię się bać, dlatego kocham motocykle. Na początek popatrzcie na zdjęcia. No to jeszcze raz popatrzcie. No i? Raczej nie jest to motocykl, obok którego przechodzi się obojętnie. Może się podobać, albo nie, ale jest jakiś. Silnik 2,5litra, trójrzędówka, 167KM, moment… 221Nm, 6 biegów, wał, 300kg (to wersja odchudzona względem modeli z lat poprzednich), ABS, kontrola trakcji. Potwór.

Na jazdę umówiłem się pół roku wcześniej, ale Triumph takich jak ja miał sporo, więc o mnie zapomnieli. Dlatego motocykl dorwałem dopiero teraz. Już kilka dni wcześniej podskoczyło mi ciśnienie. Jeszcze bardziej mi podskoczyło, kiedy się okazało, że moja testówka ma pogięty bak i szybę z przodu poklejoną, bo ktoś dokładnie kilka dni temu na pierwszym zakręcie zleciał z motocykla. Pomyślałem, że jestem najbardziej właściwą osobą, żeby się zmierzyć z przygodą. Wszak i moja głowa i umiejętności i masa są wręcz stworzone, żeby lecieć tą rakietą. Jeśli nie czytacie między wierszami, to zdradzę – już wtedy portki miałem pełne. Pierwsze, co zrobiłem, to obejrzałem zniszczenia modelu testowego, nieco się dziwiąc, że motocykl wygląda, jak by przeszorował dokładnie stojąc do góry kołami. Ponoć tak mniej więcej przekoziołkował, bo tylne koło wyprzedziło motocyklistę. Podpisałem umowę, dostałem klucze. Wsiadam na motocykl i niespodzianka – nie wiem, gdzie jest stacyjka. Naprawdę obejrzałem dokładnie i nic. Wracam do salonu i trochę się wstydząc pytam, co się dzieje. System bezkluczykowy. Acha, jak w GS. Tyle, że w GS jest przycisk wyrzutni rakiet do odpalania motocykla, a w Rocket 3 trzeba najpierw włączyć komputer czerwonym przyciskiem, potem tym samym przyciskiem uruchomić pompę i rozrusznik. Mamy to. Zaraz, jeszcze tylko trzeba wycofać motocykl. Co za problem? Wa mać, jest ciężki, a stoję na niewidocznym spadku. Na filmie, który sobie nagrałem widać, jak mi się trzęsą ręce przy tej operacji. Udało się. Wrzucam bieg i dobrze, że szybko złapałem za sprzęgło, bo na „dzień dobry” motocykl wyjechałby mi spod pupy. Mój Explorer łapie sprzęgło na samym końcu. Rocket dokładnie na odwrót. Ruszamy, a on jedzie. Nic się nie dzieje, żyję, przeskakujemy mały próg zwalniający i wcale nie ma takiego wrażenia, że jest twardo. Pierwszy zakręt, skręcamy o 90stopni idzie to gładko, koło mnie nie wyprzedza. Wciąż jednak zapominam, że sprzęgło łapie od razu, a silnik jest naprawdę mocny. Potwornie mylę się szukając podnóżków, tam gdzie one są w motocyklu turystycznym. A one są owszem – wywalone do przodu. Jak nabrałem prędkości – pierwsze wrażenie – zimno! Nic mnie nie chroni. Szyba jest ozdobna, poklejona, więc od razu zwiewa mnie z motocykla. Ale teraz jeszcze dodatkowo chłodzę sobie nogi, no bo przecież lans najważniejszy. Dzięki adrenalinie przestaję myśleć o tym, że jest zimno. Szczególnie jak przychodzi do hamowania i się okazuje, że motocykl hamuje, ale droga hamowania jest dłuższa niż w moim motocyklu. A niby masa identyczna. Dopóki jadę po niewielkich łukach, motocykl całkiem przyzwoicie skręca. Problem zaczyna się, jak coś trzeba zrobić ciasno, np. na rondzie. Ale…. To też nie jest tragedia, tylko trzeba odblokować głowę. Ja na to potrzebuję czasu. Brak dużej szyby powoduje, że jazda z prędkością ponad 120km/h jest męcząca i znowuż sławetne 140km/h, przy którym wcale nie mam ochoty jechać szybciej. Tak, wiem, kwestia przyzwyczajenia, ale to mi naprawdę psuje zabawę. To, co jest na plus – motocykl bardzo ładnie pracuje na zawieszeniu i jak na cruisera jest bardzo wygodny. Wiatr wbił mnie w siedzenie, dokładnie tam, gdzie miałem siedzieć. Jazda między samochodami wymaga wprawy, ponieważ lusterka są ustawione szerzej niż odważniki kierownicy. Tylko dzięki łaskawości kierowców przeciskam się między samochodami. Motocykl w korku nie szarpie, nie jest ekstremalny, narowisty. Ale to wciąż jest ciężki motocykl, o geometrii cruiserowej, chociaż łatwiejszy w prowadzeniu niż Intruder 1800M. Dźwięk silnika – 2,5litra gardłowo krzyczy, ale …. nie wiem, może spodziewałem się, że mi głowę urwie, a tak się nie stało. Zegary są kolorowe, wszystko jest na okrągłym wyświetlaczu na kierownicy, który wygląda dobrze, jak już wszystko się na nim pojawi. Taki zgaśnięty wygląda, jak kompletnie niepotrzebny kotlet na patelni. Uśmiejcie się, ale mam traumę nóżki bocznej. Zawsze się boję, że jej nie znajdę. No więc w Rocket nóżka jest bardzo łatwo otwieralna bez żadnego szukania, pochylania motocykla. Myślałem o wzięciu pasażera, ale…. moje Plecaczki (tak pieszczotliwie nazywa się pasażerów) są przyzwyczajone do komfortowych rączek po bokach siedzenia, bez konieczności łapania się mnie. A i ja miałem już dość wrażeń i bez pasażera. Rocket zjadł mnie samą swoją legendą.

Co sądzę o Rocket 3? Gdybym miał kupować cruisera dla tylko siebie (nie biorąc pod uwagę pasażera), to wybrałbym – chwila namysłu – właśnie Rocketa GT (nie żadnego Diavela, który jakoś nigdy nie budził moich większych emocji). Przerobiłbym mu nóżki dając te z wersji R (czyli nogi nie wyrzucone do przodu). Trzeba by było porzeźbić z bagażem, bo naprawdę nie jest to zbyt dobry motocykl na bagaż. Pewnie kombinowałbym z większą szybą, psując linię motocykla. Reszta – to nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Jest to motocykl wymagający, ale taki, na którym da się jeździć. Sam nie mogę się zdecydować, czy on mi się bardzo podoba, czy jednak nie podoba, ale budzi emocje. Natomiast po komfortowym Explorerze wszystko mającym, zabierającym pasażera i tonę bagażu, ciepłym, z ochroną przed wiatrem, łatwością prowadzenia itd. itd….. no nie, przebić Explorera będzie ciężko. To inna bajka. Rocket to idealna propozycja dla miłośników cruiserów. Ma charakter, nie jest przeładowany. Ale nie jest to motocykl rodzinny J W opinii mojej córki wyglądowo – „może być”, co jest bardzo dużą pochwałą, bo nasza Amelka najbardziej lubi ścigacze i ku mojemu nieszczęściu też dokładnie jednego GSa z naszego klubu motocyklowego. Sądząc po reakcji innych dzieciaków na placu zabaw – zdecydowanie jednak Rocket „bardzo może być”. Dla mnie ten motocykl to czyste emocje.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Udostępnianie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.