Jak wychodzimy na ubezpieczeniach?

      Brak komentarzy do Jak wychodzimy na ubezpieczeniach?

Większość z Was mogłaby pewnie napisać książkę na temat ubezpieczeń i potem likwidacji szkód. Zazwyczaj jest to droga przez mękę. Opisane przeze mnie przykłady dowodzić będą tylko jednego – o wszystkim o co nie spytacie, nie zakwestionujecie, nie wykłócicie się możecie zapomnieć. Ubezpieczyciel zawsze zaprasza Was do negocjacji dając Wam wycenę. I radzę, z tych negocjacji nie rezygnować.

Zaczniemy od likwidacji szkody w Warcie z OC sprawcy zdarzenia. Prosta sprawa samochód nie zauważył nas w lusterku, zajechał nam drogę i prawie udało nam się go nie dotknąć – zostaliśmy porysowani. Sprawy nie zgłaszaliśmy na policję, spisaliśmy oświadczenie. I tu pierwsza uwaga – jeśli jeszcze nie wydrukowaliście sobie formularzy oświadczeń na wypadek zdarzenia, to radzę to zrobić. W innym przypadku trudno będzie o wszystkim pamiętać na miejscu zdarzenia i nie będziecie wiedzieć, jakie dane spisać. Np zamiast numeru ubezpieczenia OC sprawcy radośnie spisałem numer jego dowodu osobistego. Potem trzeba dodzwaniać i uzupełniać dane. Jeśli jeszcze na dworze jest zimno, ręce Wam marzną, ciężko będzie konstruktywnie myśleć. Ale wracamy do Warty. Wszedłem na stronę www, a tam likwidacja szkód. Spędziłem 30minut na wprowadzaniu wszystkich danych, żeby nauczyć się nowego słowa: „parser” w wyrażeniu „parser error”. Co to jest parser sprawdźcie sobie w Wikipedii, natomiast dla Was oznacza to, że dane możecie wprowadzać do komputera od nowa, bo wszystko wyleciało w powietrze. Ryzykujecie? Oczywiście, że nie. Zadzwoniłem zatem do Warty, żeby zgłosić szkodę. Kolejne 30 minut i… niespodzianka. W formularzu w sieci słowa nie ma o tym, że możecie oddać samochód do warsztatu i rozliczyć się bezgotówkowo. Warta proponuje na stronie rozwiązanie wyceny szkody, której dokonuje ubezpieczyciel i przelania środków na Wasze konto. Z doświadczenia wiem, że takie wyceny są podawane po to, żeby część osób się zgodziła na zaniżony kosztorys bez kłótni. Pytam się zatem, w jaki sposób mogę ocenić, czy ich kosztorys trzyma się kupy, skoro nie mogę oddać samochodu wcześniej do naprawy. Przecież nie wiem, za ile naprawię. Zapytałem się, czy można oddać im samochód i odebrać zrobiony. Można. W Warszawie? Oczywiście, że tak. Pytam się zatem o numer telefonu warsztatu (Sinclan). Dzwonię – blacharka jest owszem, ale muszę podjechać do miejscowości Zakręt poza Warszawą. Dzwonię do Warty i pytam o co chodzi, miało być w Warszawie. Mówią, że zgłosi się do mnie inny warsztat. Proszę, żeby mi chociaż oględziny zrobili w Warszawie w miejscu mojej pracy. Dobrze, mam czekać na telefon z warsztatu i ktoś się do mnie zgłosi na oględziny. Dzwoni do mnie Sinclan, który przecież już nie miał dzwonić i mówi, że stracę gwarancję na blachy, jeśli zrobię to w nieautoryzowanym warsztacie Skody. Pytam się dlaczego oni do mnie dzwonią, skoro miał zadzwonić inny warsztat. Dzwonią, bo tak zleciła im Warta. Tego samego dnia dzwoni warsztat Hondy, żeby umówić mi wizytę. I twierdzi, że oględziny muszę wykonać u nich, nikt do mnie nie przyjedzie. I też im Warta kazała zadzwonić. Wkurzony dzwonię do Warty i pytam się, dlaczego dzwonią do mnie dwa warsztaty, skoro miał zadzwonić tylko jeden z blacharką w Warszawie i dlaczego nie zgłasza się do mnie nikt na oględziny samochodu. Wtedy na infolinii dowiaduję się, że oni nie wiedzą, który warsztat ma blacharkę w Warszawie i niestety, ale jeśli się decyduję sprawę załatwić bezgotówkowo przez warsztat, to tam mi będą dokonywali oględzin i nikt do mnie nie przyjedzie. Postanawiam się zapisać zatem już w Sinclanie. Sinclan umawia mnie na 7.00. Jeszcze pytam się raz, czy na pewno 7.00, bo to jest mi bardzo na rękę. Jadę na 7.00 rano do Zakrętu i dostaję szału. Są czynni od 8, a pracownik, którego widzę przez szybę mnie ignoruje. Jadę zatem do pracy i proszę o inny warsztat autoryzowany Skody. Dostaję namiar na trzeci warsztat – Autoblak. Tu pierwszy raz pochwała – profesjonalna obsługa, przemiła Pani w recepcji, wszyscy bardzo pomocni. Jedynie konia z rzędem temu, kto tam wjedzie na parking i zaparkuje, o ile nie przeszedł przeszkolenia z parkowania wyczynowego. Samochód był robiony poza Warszawą, ale Autoblak wziął go sam na lawecie i dla mnie punktem odbioru samochodu była Warszawa. Czyli można w Warszawie. Zgrzyt pojawił się w momencie, kiedy mojej firmie kazano zapłacić VAT za usługę, ponieważ jesteśmy płatnikiem VATu. Wszystko fajnie, ale według przepisu, nie możemy odliczyć 100% VATu, bo samochód jest używany prywatnie i w takim przypadku odliczyć możemy tylko 50%. Dzwonię na infolinię – trzeba się odwołać. Odwołuję się. Po ponad tygodniu ciszy dzwonię do Warty i się dowiaduję, że oni nie tylko VATu nam nie zwrócą, ale mogą nas jeszcze obarczyć kosztami naprawy, ponieważ sprawca zapadł się pod ziemię i nie ma jak potwierdzić naszej wersji zdarzeń. Przez kolejny tydzień sam próbuję się skontaktować ze sprawcą – sms, telefon, email. Cisza. Piszę do Warty, czy mam iść na policję w takim przypadku. Warta wypłaca nam pieniądze z VAT na podstawie spisanego przy wypadku oświadczenia. Straciłem przy likwidacji tej szkody wiele godzin i nerwów. Samochód jest naprawiony. Ale czy nie można było prościej?

IMG_0729Dla odmiany powiemy teraz o likwidacja szkody z AC samochodu, gdzie samochód z mojej winy poszedł do kasacji. PZU na infolinii powiedziało, że zwrócą mi koszty holowania samochodu do 150km. Powyżej, muszę zapłacić sam. Tylko, że rozwaliliśmy się w Borach Tucholskich, 350km od Warszawy i nie będziemy załatwiać sprawy w warsztatach tygodniami w Borach, tylko w Warszawie. Finalnie samochód pojechał do płockiego warsztatu ponad 200km. Teść mi podpowiedział, żebym zbierał rachunki i mimo tego, co powiedziano mi na infolinii walczył o zwrot kosztów. Okazało się, że faktycznie na podstawie rachunku za holowanie zwrócono nam pieniądze, mimo kompletnie innej informacji na infolinii. Kolejna rzecz – podczas oględzin samochodu okazało się, że pójdzie on do kasacji. Ponieważ, był to wielce burżujski samochód wyceniono jego wartość na około 11 tysięcy. Myśleliśmy, że tyle dostaniemy, ale gdzie tam – PZU wyliczyło, że za truchełko po samochodzie, które możemy sprzedać powinniśmy dostać ponad 5000PLN, a więc oni dopłacą 6000 i już. Za truchełko nikt nie chciał dać nam więcej niż 2500PLN. Znowuż za poradą odwołaliśmy się z propozycją, że skoro PZU twierdzi, że truchełko jest warte 5000PLN, to niech je sprzedadzą. Szybko dostaliśmy nową wycenę i kupca, który truchełko kupił za około 2000PLN, a resztę dopłaciło PZU. Gdybyśmy się nie kłócili stracilibyśmy i na kosztach holowania i na samym samochodzie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERAJuż tylko tak dla czarnego humoru, powiem jak wyglądała likwidacja szkody po zalaniu mieszkania przez sąsiada. Mieszkanie zostało zalane tak solidnie, że nie uchowało się nam żadne pomieszczenie poza kuchnią, mieliśmy spaloną instalację elektryczną, wypaczone podłogi, nie zamykały nam się drzwi wejściowe do mieszkania, na ścianach pojawił się grzyb, który pojawił się również na obrazach i z pięknie namalowanej zimy, zrobiła nam się wiosna…, spadły płaty farby. Mało kto wierzył, póki nie zobaczył zdjęć. Mieszkanie było ubezpieczone na 8000PLN. Dostaliśmy z PZU 3000PLN. Wtedy się nie kłóciliśmy, a szkoda. Za trzy tysiące mogliśmy zrobić drzwi i …. no co jeszcze? Instalację elektryczną? A malowanie, podłogi, usunięcie grzyba, koszty remontu?? Z późniejszego doświadczenia wiemy, że gdybyśmy się uwzięli, to być może była szansa na 8000PLN. Nie poddawajcie się nigdy.

I kolejna humoreska. AC motocykla. Ci, którzy nie jeżdżą motocyklami, nie wiedzą, ile kosztuje AC motocykla. To powiem – 10% wartości motocykla rocznie. Czy się opłaca? Jeśli ktoś Wam zasunie nowy motocykl, to się może opłaca. Ale jak się wywrócicie…. to już się nie opłaca. Po dwóch latach straciłem takie pieniądze, że przy wywrotce, postanowiłem zlikwidować szkodę z AC i przestać ubezpieczać motocykl.. Na wycenie pojawił się Pan, który delikatnie mówiąc o motocyklach nie wiedział nic. Mimo, że mi bardzo hojnie policzył za zniszczenia, to nie doszedłem nawet do połowy wartości zapłaconej składki. Zdecydowanie nie polecam AC przy motocyklach.

I na koniec jedna doskonała sprawa – OC w przypadku mieszkania. Jeśli stanie się nieszczęście i zalejecie sąsiada, wręczacie mu numer polisy ubezpieczeniowej i macie sąsiada na sumieniu, bo najpewniej przejdzie wszystkie ścieżki opisane powyżej. Nam się temat sprawdził, kiedy trzykrotnie wypadła nam rura z pralki odprowadzająca wodę. Zalaliśmy wtedy mieszkanie poniżej.

Mam nadzieję, że podczas czytania bawiliście się dobrze, śmiejąc się przez łzy, że pewnie przeszliście to samo. Jeśli nie wiecie co Wam przysługuje, to ubezpieczyciel Wam nie podpowie. Bez skarg, odwołań i czytania regulaminów prawdopodobnie stracicie masę pieniędzy.

Mariusz

Udostępnianie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.